środa, 19 października 2011

ODCINEK 38 - MAMA

Tydzień do powrotu Karola. I co? Znowu zaczniemy być kochającą się rodzinką? Jakby tego pół roku nie było? Jakby życie się nie zmieniło? Doskonale funkcjonujemy (albo prawie doskonale) jako rodzina bez męża (lecz jednak z jego zarobkami). A teraz znowu będzie trzeba poprzestawiać na nowo to, co udało się zbudować. Najpierw uczymy się życia bez męża i ojca, a potem życia z nim.

Cieszę się, że jest weekend. To był męczący tydzień. Nasza firma działa coraz lepiej. Jeszcze dużo do doskonałości, ale są pierwsze zlecenia, co Kornelia traktuje jako dobry znak. Zastanawia mnie, skąd u niej taka niezłomna wiara, że to wszystko się uda. Wolę jednak nie pytać. Ja swój pesymizm chowam głęboko pod łóżko i staram się czerpać jak najwięcej z jej energii i zapału. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby nie ona, nie miałabym tyle siły, samozaparcia, woli walki, że to wszystko byłoby wielkim fiaskiem, albo nigdy by nie powstało. Wysyłałabym więc dalej swoje cv czekając, aż ktoś się zlituje nad bibliotekarką z doświadczeniem. Gdybym skończyła studia medyczne, prawnicze, finansowe to co innego. A bibliotekoznawstwo? Średnio pożądany kierunek na rynku pracy. Ale przynajmniej dla ludzi oczytanych i inteligentnych.

Oczy mi się dzisiaj zamykają. Chcę iść spać i marzę o łóżku. Zastanawiam się, czy od razu się położyć, czy jeszcze wejść pod prysznic. Z chęcią zrobiłabym tylko to pierwsze, ale nie lubię kłaść się do łóżka bez kąpieli. Obsesja? Być może. Na szczęście niegroźna. Dużo bardziej niebezpieczną jest Daniel. Obsesja? Zakochanie? Zauroczenie? Jakkolwiek bym tego nie nazwała, objawy są takie same. Drżenie ciała, niespokojne myśli, zamglony wzrok, strach i radość jednocześnie, namiętność i pożądanie.

Kocham Daniela. I kocham Karola. Czy można kochać dwóch facetów jednocześnie? Wiem, że moja miłość do Daniela niszczy wiele, a jeszcze więcej może dopiero zniszczyć. Staram się szukać pozytywnych stron, ale jakoś nie potrafię być obiektywna. Brnę więc dalej w moją zakazaną cudowną i niebezpieczną przygodę. Wiem, że za chwilę ona się skończy, będzie bardziej ograniczona, mniej dostępna.

- Babcia – z przedpokoju dało się słyszeć dzwonek do drzwi, a potem okrzyk moich latorośli!
- Babciu, nie mówiłaś nic, że przyjeżdżasz?
- Zostaniesz u nas?
- Przywiozłaś nam coś?
- A ile zostaniesz?
- A jesteś sama?
- Czym przyjechałaś?
- Mama nic nie mówiła, że będziesz u nas!
- A wiesz, że tatuś wraca w następnym tygodniu!
- A Basia dostała okres! Babciu, co to jest ten okres? Ja też chcę dostać. Czemu ja nie dostaję nic tylko Basia – to głos mojej Asiulki
- A ja już jestem w domu! Na razie nie idę do szpitala! Przytyłam dwa kilo!
- A wiesz, że mama ma nową pracę? Jest teraz… Basia, jak to się nazywa… a… już wiem…Batman
- Nie Batman osiołku, a biznes woman – Basia poprawia Asię, która ostatnio gada jak najęta
- A wiesz, że będę miała chomiczka. Za niedługo mam urodziny i to będzie mój prezent
- Ciocia Sylwia miała do nas wczoraj przyjść, ale jej nie było. Chyba gdzieś wyjechała. Tęsknię za nią.
- A ja mam w szkole zajęcia z baletu – to Basia
- A ja uczę się hiszpańskiego – to Kasia
- A ja zaczęłam chodzić na basen – to Kasia
- A ja mam tańce w przedszkolu – to Asik
- A mama chodzi na atetik – znowu Asik
- Aerobik – poprawia ją Kasia

Jestem pewna, że moje dzieci skutecznie potrafią zamęczyć przekrzykiwaniem, przemądrzaniem, informacjami i pytaniami. Postanowiłam pomóc mojej rodzicielce w walce z trzema potworkami, które nie przestają mówić.

- Cześć mamuś! Co za niespodzianka! – mówię i przeciskam się przez grono jej wiernych fanek, żeby ją uścisnąć!
- Cześć córcia! Mam kilka dni wolnego, to postanowiłam was odwiedzić. Dzwoniłam do ciebie wczoraj wieczorem, ale było zajęte.

To fakt, gadałam z Danielem długo długo - myślę sobie, ale do niczego się nie przyznaję. Już jestem perfekcjonistką w pomijaniu tego tematu. Czyli omijaniu prawdy. Ciekawe czy omijanie prawdy jest mniejszym grzechem niż kłamstwo.

- Więc postanowiłam, że tak czy siak przyjadę i ci trochę pomogę. Siedzisz tu samiutka i nie masz się na kim wesprzeć
- Babciu, mama ma nas – mówi rezolutnie moja najmniejsza pociecha.
- No tak tak! – jakże mogłabym o was zapomnieć!
- A wiecie! Mam coś dla was!
- Prezenty!!! – krzyczy tylko Asia, ale oczy świecą się radośnie u całej trójki

Dwie godziny później, gdy już rozpakowywanie niespodzianek, ściskanie, gadanie o wszystkim i o niczym, przytulanie i przekrzykiwanie wzajemne ustało, dzieciaki poszły do sklepu po kilka rzeczy do kolacji, a ja zrobiłam herbatę i z kubkami w rękach usiadłyśmy z mamą w kuchni.

- Wreszcie chwila spokoju
- Mam cudowne wnuczki.
- Oj tak, potrafią zagadać człowieka.
- A co u ciebie?
- Skąd to pytanie?
- A mama nie może spytać córki, co u niej?
- Chodzi mi o formę pytania – oficjalna i sztywna, zazwyczaj jesteś bardziej bezpośrednia.
- Wydaje ci się – mama się uśmiecha dziwnie i wiem, że to nie chodzi tylko o zwykłe nieformalne zapytanie
- Raczej nie. Kogo jak kogo, ale ciebie znam od urodzenia.
- Ok. Zapytam wprost. Kim jest Daniel?

Uuu. Skąd ona wie o Danielu? Robi się niebezpiecznie. Bardzo niebezpiecznie. Poczułam, jak pali mi się grunt pod nogami. Ścisk w żołądku, nerwowy ścisk. W głowie szum.

- Skąd to pytanie?
- Zaczynasz się powtarzać.
- Mamo, nie przekomarzaj się ze mną!
- To dlaczego się tak denerwujesz?
- Bo nie wiem, o co ci chodzi – mówię lekko podniesionym głosem
- Pamiętasz, jak odwiedziłaś mnie w ubiegły piątek z dziewczynkami?
- A dlaczego miałabym nie pamiętać?
- Poszłyście na spacer
- No i? Zawsze przecież chodzimy – jestem trochę niemiła, ale to ze zdenerwowania
- Zostawiłaś telefon na stole. W międzyczasie przyszło na niego blisko 10 smsów od niejakiego „Daniela” oraz były dwa połączenia nieodebrane. Nie chciałam być wścibska, ale komórka tak długo wibrowała na stole, że poszłam ją wyciszyć i wówczas zobaczyłam, kto dzwoni. Potem był sms za smsem. Oczywiście żadnego z nich nie przeczytałam. Byłam wręcz pewna, że to dotyczy pracy, w końcu piątek jest dniem roboczym. Potem wróciłyście, a ty czytając wiadomości, które otrzymałaś zrobiłaś się czerwona na twarzy. I w ogóle jesteś ostatnio taka…. jakby to powiedzieć…. bardziej zadowolona z życia. Co jest sprzeczne z tym, że nie ma męża przy tobie i niedawno straciłaś pracę.

Byłam w szoku, jak dobrze mnie zna. Jak mnie wyczuła. Ze zwykłych obserwacji. Jest dobrą matką. Czy ja tak dobrze znam moje córki, czy umiałabym coś takiego zauważyć.

- Daniel jest kolegą. Poznałam go w bibliotece, gdy jeszcze tam pracowałam. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie musisz mi zdradzać szczegółów kochanie. Chcę tylko być pewna, że wiesz, co robisz, że w nic złego się nie pakujesz.
- Nie, to nic złego. Chyba nie – kogo jak kogo, ale własnej mamy nie potrafię kłamać.
- Pamiętaj, że masz rodzinę. Jesteś mamą i masz cudowne dzieci i dobrego męża. W życiu jest tak, że raz jest lepiej a raz gorzej. Dzięki temu, że jest źle, dostrzegamy i doceniamy później te dobre chwile.
- Wiem mamuś, wiem. Czasami czuję się taka zagubiona, nie wiem, co robić, w którą stronę iść. Brakuje mi Karola. A teraz, kiedy ma przyjechać, boję się jego powrotu. Nie wiem, czy coś między nim a Sylwią się nie wydarzyło. Od czasu powrotu z Australii, mało się ze sobą kontaktujemy, prawie w ogóle.
- Wiem. Rozmawiałam z Sylwią. Zadzwoniła do mnie i poprosiła o spotkanie. Martwi się o ciebie, ale czuje też, ze wyrosła między wami bariera, mur nie do zburzenia.
- Ja się odcięłam. Ona też. Jakoś nie potrafimy się porozumieć.
- A zależy ci na tej przyjaźni.
- Sama nie wiem – powiedziałam, choć wiem, że tak naprawdę ogromnie mi jej brakuje. Kornelia po części ją zastąpiła, ale to co innego. Mur wyrósł nie tylko od strony Sylwii, ale także i mojej. Nie potrafiłabym jej powiedzieć o Danielu, a z drugiej strony czuję, że coś ją łączy z Karolem.

Rozmawiałyśmy z mamą jeszcze długo. Gdy szłam spać, napisałam wiadomość do Sylwii: „może się spotkamy”. Odpisała: „jasne”.