wtorek, 18 stycznia 2011

ODCINEK 12 - SZKOŁA

ODCINEK 12


SZKOŁA


Wakacje minęły jak z bicza strzelił i czas do szkoły. Nawet trochę się cieszę, bo te dwa miesiące dały się wszystkim we znaki – zwłaszcza rodzicom, którzy z powodu wypadku Basi stali się nieobecni i mniej czasu nam poświęcali. Z jednej strony to dobrze, bo nie czepiali się każdej pierdoły, jak to oni mają w zwyczaju, ale z drugiej, brakowało mi mamy w domu. Nie sądziłam, że to kiedyś powiem, bo ostatnio (tzn. przed wakacjami) miałam dość jej nieustannego wtranżalania się w moje życie i moje sprawy! Ciocia Sylwia niby zastępowała nam mamę, ale to nie to samo. Mało kto interesował się tym, gdzie dokąd i z kim wychodzę. Tata chciał, żebym była o dziesiątej w domu, ale jak kilka razy się spóźniłam, to i tak nic nie mówił. Chyba mieli wrzuty sumienia, że tak dużo zajmuję się Joaśką! Bo i rzeczywiście siedziałam z nią non stop, ale było sympatycznie. Codziennie wpadały koleżanki i byłyśmy razem, tyle że Asik z nami. Chodziłyśmy z nią na plac zabaw i dzięki temu poznałam Olafa. Tak, bo teraz jest Olaf, a nie Kuba. Kuba to już przeżytek, prehistoria, dawno i nieprawda. Kilka razy spotkał się z Angeliką i powiedziałam mu, że jeśli tak, to z nami koniec. No i był koniec. Tyle że on zaczął chodzić z tą zołzą, a ja zostałam zupełnie sama. Do czasu Olafa. Który jest tysiąc razy fajniejszy i tysiąc razy bardziej przystojny niż Jakub.

No więc a propos Olafa (zdrobniale Olo). Ma on młodszego brata, którym opiekował się podczas wakacji. Więc podobnie jak ja. Dzięki niemu polubiłam ten czas spędzony z Asią. Kiedyś z przymusu, teraz z własnej woli. I to już nie tylko dzięki Olafowi. Po prostu zrozumiałam, że to moja siostra, a ja jestem dla niej kimś bardzo ważnym! A może to ze względu na wypadek Basi! Tak bardzo bałam się o nią! Nie zawsze było między nami dobrze, ale w końcu to jedna z najważniejszych osób w moim życiu. I najbliższych mi. Ten wypadek uświadomił mi, ile dla mnie znaczy, że tak naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby jej nie było w moim życiu. A do niedawna wydawała mi się zupełnie zbędna! Ludzie zawsze doceniają to, co tracą lub mogą stracić! Byłam głupia!

Teraz ogólnie jakoś fajniej w domu! Mama zadowolona, mimo że bez taty. Byli razem na wspólnych wakacjach i chyba coś między nimi się poprawiło, bo wcześniej sytuacja była krytyczna. Tato wyjechał na kontrakt i wraca w grudniu. Dzwoni prawie codziennie i wiszą w nocy na telefonie z mamą. Dobrze, że mam komórkę, inaczej nie można byłoby skontaktować się ze światem.

Jutro do szkoły. Cieszę się, że w końcu spotkam dziewczyny! Większość wyjechała na obóz ze szkoły pod koniec wakacji i dopiero dzisiaj wróciły do domu! Też miałam jechać, no ale wiadomo, że w takiej sytuacji jaka nas spotkała, nie dało rady.

Chyba idę spać. W telewizji nuda, na komputerze mi się nie chce siedzieć. Nikt z ziomali nie odpowiada na smsy. A Olaf z rodzicami na jakiejś uroczystej kolacji z okazji urodzin babci! To najpierw prysznic a potem spanko! Albo nie! Lepiej kąpiel w wannie! Z pillingiem – trzeba się jutro zaprezentować przed publiką!

1 wrzesień! Wróciłam ze szkoły zaraz po apelu z okazji rozpoczęciu roku, mimo że zapowiedziałam mamie, że nie będę wcześniej niż przed 19.00. A tutaj proszę! Olaf nie może się dzisiaj ze mną spotkać, bo ma wizytę u laryngologa, a dziewczyny to szkoda gadać! Tak się skumały ze sobą na obozie, taką klikę zrobiły, że mnie totalnie odrzuciły! Dlatego też wczoraj nie odpowiadały na wiadomości! Jeszcze stoją sobie w rogu sali i perfidnie się ze mnie śmieją. Małgosia, z którą zawsze siedziałam w ławce, stwierdziła dzisiaj, że będzie siedziała z Moniką, a ja muszę sobie kogoś poszukać. Tyle że Monika siedziała z Anetą, z którą nigdy nie miałam dobrego kontaktu. Tylko jakie ja mam wyjście! A Aneta to zupełny odludek! Taka dziwna, obca, jakby nieobecna! Chyba zamieniłam z nią w zeszłym roku maksymalnie trzy zdania!

Siedzę, słucham muzy i płaczę! Jak one mogły mnie tak wykiwać! Jestem wkurzona na mamę i Baśkę, że nie mogłam jechać na ten obóz. Gdybym pojechała, ta kretyńska sytuacja nie miałaby miejsca i wszystko byłoby tak jak dawniej, a ja miałabym swoją starą „paczkę przyjaciół”. Nawet nie zdążyłam opowiedzieć o zmianach u mnie i Olafa! Dlaczego przed obozem było tak super a teraz jest beznadziejnie! Do kitu! Ale jestem wściekła!!!!

Asia weszła mi do pokoju i naburczałam na nią! Rozpłakała się bidulka! A czemu ona winna – myślę sobie! Po południu przychodzi ciocia Sylwia! Widzi moją twarz i pyta, co się dzieje. Opowiadam jej o wszystkim!
- Kochanie – mówi – one nie są w ogóle warte ciebie! Co to za koleżanki, co wypinają się na ciebie tyłkiem. Przecież doskonale znają powód, dla którego nie pojechałaś! Nie zapytały nawet o zdrowie twojej siostry! Olej je! Nie przejmuj się! A w klasie na pewno znajdzie się ktoś bardziej warty uwagi!!!
Jakoś jej słowa podnoszą mnie na duchu! Potem dzwoni Olaf i już jest dobrze! Ale następnego dnia znowu trzeba się zmierzyć z nimi, a ja znowu staję się dla nich pośmiewiskiem! Już miałam się rozpłakać… gdy nagle coś mnie tknęło… Nie, nie dam im tej satysfakcji i nie poddam się! Niech zobaczą, że nie żadne ciepłe kluchy ze mnie!

piątek, 14 stycznia 2011

ODCINEK 11 - TO NIE SEN TO JAWA - POWRÓT

ODCINEK 11


TO NIE SEN TO JAWA – POWRÓT


Moje wakacje dobiegają końca. Przeżyliśmy z Karolem swoją drugą podróż poślubną. Oczywiście nie dosłownie, ale tak się czułam. Jutro on leci w swoją stronę, a ja do Rzymu po Basię i stamtąd dalej do Polski. Już nie mogę się doczekać moich urwisów, ale też liczę każdą sekundę spędzoną sam na sam z Karolem. Jest nam tak dobrze. Było to nam potrzebne – taki wyjazd, takie pobycie tylko we dwoje, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Wreszcie odzyskałam swojego męża i upewniłam się w twierdzeniu, że go rzeczywiście mam. Po czym niestety muszę go stracić na trzy miesiące. Choć osobiście powoli dochodzę do wniosku, że mogę więcej zyskać niż stracić. Sylwia rzeczywiście miała rację! Jak to ona ma w zwyczaju!

Za nią też się stęskniłam. Spotykamy się jutro w Rzymie, dokąd przylatuje prosto ze swojego wypoczynku, żeby mi pomóc z Basią! Prosto z lotniska pojedziemy do rodziców po dziewczynki! Zamierzamy spędzić tam jeszcze weekend przed przyjazdem do miasta i rozpoczęciem roku szkolnego! A niech tam! Trzeba mieć coś z życia!

Pożegnanie z Karolem raczej pozytywne. Bez tkliwych łez, bez zbędnych rozpaczy. Oczywiście smutek jest, ale jest też nadzieja, a to najważniejsze. Bo wcześniej miałam jego, ale traciłam perspektywy szansy naszego małżeństwa w przyszłości! A teraz jestem niemal pewna, że przetrzymamy to wszystko! Kocham go! Tak!!! Cholernie go kocham!!! A do grudnia jakoś wytrzymam! Zapiszę się na fitness, na basen, może zrobię jakiś dodatkowy kurs, żeby czas szybciej mijał i żeby zrobić coś w tym życiu jeszcze dla siebie. Uzmysłowiłam sobie właśnie, że nie mogę żyć tylko dla dzieci. Muszę zacząć powrotem dbać o siebie! Za mało się w moim życiu, zwłaszcza tym zawodowym, dzieje. Jeśli chodzi o wypełnienie czasu an etacie: „mama” to nie narzekam raczej! To dziwne, że faceci jakoś znajdują czas na rozwój zawodowy, że mają chwilę na ulubioną gazetę czy zobaczenie fajnego filmu! Ja filmy oglądam tylko wtedy, gdy prasuję. Też mi frajda!? Ale zastanawiam się, dlaczego tak jest? Chyba w odpowiedzi tkwi troska o naszą rodzinę, za którą jesteśmy odpowiedzialne! Ale dlaczego, jeśli oboje pracujemy, to i tak do mnie należy kwestia posiłków czy czystości w domu. Albo ja też sprawdzam, czy dzieciaki mają odrobione lekcje! W tym czasie, gdy my – kobiety się tym zajmujemy, oni oglądają mecze, piją piwo, „naprawiają” auto w garażu (swoim albo sąsiada), czytają gazety i są na bieżąco ze wszystkimi informacjami z kraju i ze świata!

A ja? Pożal się Boże!!! Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam jakieś babskie pismo, kiedy zadbałam najpierw o siebie a potem o całą resztę!

Ale teraz będzie inaczej!!! Na pewno!!! Zadbam o siebie! O umysł i ciało! A zwłaszcza to drugie po trzech ciążach wymaga zdecydowanej poprawy! Odwiedziłam ostatnio taką stronę WWW.theshapeofamother.com zdjęcia prawdziwe, bez photoshopa, bez ściemy! Kto z nas po trzech porodach, a nawet dwóch czy jednym, nie ma cellulitisu czy rozstępów, zwiotczałego brzucha, obwisłych piersi itd. Wiadomo, kwestia dbałości o siebie ma tutaj zasadnicze znaczenie! W Polsce wciąż panuje przeświadczenie, że w ciąży mogę jeść za dwóch, a im więcej się przytyje tym lepiej. Ja nie zgadzam się z tymi teoriami! Sama przytyłam sporo (20, 18 i 17 kg) i po Asi wciąż nie mogę dojść do swojej wagi! Ale już niewiele mi brakuje! Ale co tam! Trzeba coś robić w tym życiu! Także i dla siebie! Zdecydowane! Postanowione! Do roboty!!! (a z tym najtrudniej, łatwo postanowić, trudniej wykonać).

Samolot ma opóźnienie. Wylatujemy dwie godziny po czasie. Sic! Dzwonię do Sylwii, ale ma wyłączony telefon. Pewnie już leci. Jak ona znowu zadzwoni, to ja będę w powietrzu! Napiszę jej sms! Dojdzie bez względu na to, gdzie ja wtedy będę!

W rezultacie udaje nam się spotkać na rzymskim lotnisku! Uff! Przy tym tłumie ludzi można to uznać za cud! Jednak nasze lotnisko w Wawie to się nawet nie umywa! Ruch tutaj kilkakrotnie większy!

Idziemy na kawę i ciacho! Ona odpowiada z zafascynowaniem o swoich wczasach, o facetach, których poznała, o ty, jak o nią zabiegali! Oj ta to ma życie! Ja siedziałam milcząca! To nie było miejsce, aby dzielić się moimi osobistymi przeżyciami i przemyśleniami! Sylwia, jak zawsze dyskretna, nie pytała o nic, nie wymuszała! Gdzie się znajduje jeszcze takich ludzi?

Potem jedziemy po Basię i z ojcem Julii wracamy na lotnisko, aby przetransportować małą do domu!!!! Niecałe dwie godzinki i jesteśmy na naszej ziemi. Ale dobrze, mimo wszystko, być u siebie!

Mieszkanko posprzątane, zadbane! Super! Żyć nie umierać!!! Rano jedziemy do dziewczynek!!!

- Mama przyjechała – krzyczy Asia na cały dom i biegnie do mnie przytulając mnie mocno!!! A ja nie wytrzymuję i beczę jak dziecko! Ze wzruszenia, z tęsknoty, z wszystkiego razem do kupy!

czwartek, 13 stycznia 2011

poniedziałek, 10 stycznia 2011

ODCINEK 10 - TO NIE SEN TO JAWA cz.1

ODCINEK 10

TO NIE SEN TO JAWA

Wakacje. Wakacje. Wakacje. Nie mogę w to uwierzyć. Już czwarty dzień jesteśmy na wymarzonym i długo oczekiwanym urlopie. Każdego dnia budzę się i nie mogę uwierzyć swojemu szczęściu! Cały czas boję się, że to tylko mój najpiękniejszy sen. Ale nie! To jawa! Hurra!

Dziewczynki dzwoniły dzisiaj rano. Ogromnie zadowolone z pobytu i dziadków. Rozpieszczane poza wszelkie granice, więc nie ma się co dziwić. Ciekawe, jak później wrócą do codziennego, normalnego trybu! Ale o to będę się martwiła później. Do Baśki dzwoniliśmy wczoraj. Nie miała czasu rozmawiać, tak była zajęta plotkami ze swoją koleżanką! Przyjęłam to za oznakę, że szczęśliwa! I o to chodzi! Bo ja także szczęśliwa!!! I to jak!!! Bardzo!!! Ogromnie!!!!

Codziennie wstajemy około dziewiątej, idziemy na pyszne śródziemnomorskie śniadanie, potem baseny, plaża! Wczesnym popołudniem zbieramy się leniwie na lunch, a po nim staramy się zwiedzać, choć nie zawsze nam to wychodzi! Po takim męczącym okresie preferujemy zdecydowanie taki ospały tryb życia! Wieczorem, po pysznej i zazwyczaj za obfitej kolacji (czuję już powiększające się „boczki”) rezygnujemy z zorganizowanych zabaw i udajemy się do naszego apartamentu! Pijemy winko, fundujemy sobie romantyczne kąpiele w wannie pełnej piany i świeczkami wokół, czasami idziemy so salonu SPA i korzystamy z usług wykwalifikowanej kadry rozkoszując się masażem lub kąpielą w czekoladzie.
Będę to dobrze wspominała! To było nam potrzebne! I dopiero teraz zauważam jak bardzo!

Mój mąż mnie rozpieszcza! Na każdy kroku, na okrągło! Czasami dziwnie się czuję, bo zupełnie nieprzyzwyczajona jestem do takiej troski o moją osobę! Kiedyś tak… owszem… ale to „kiedyś” to było bardzo dawno temu!

Nawet sny mam wesołe! I jakoś ta rozłąka przestaje mi się wydawać najgorszą rzeczą na świecie! Czasami może warto poświęcić się, żeby potem móc zaznać takich przyjemności i naprawdę poczuć, że mąż cię kocha i wiele dla niego znaczysz. Bo czy takie rozwiązanie nie jest lepsze niż życie codzienne, niby razem, a jednak osobno, prawie się nie spotykając, tworząc osobne światy, z osobnymi bohaterami!

Poznajemy różnych ludzi! Z jedną parą wyraźnie się zaprzyjaźniliśmy! Nieco starsze od nas małżeństwo! Bezdzietne. Oboje pochodzą z Polski, z tym że ona ma obywatelstwo amerykańskie. Obecnie mieszkają w Turcji. Jego praca wymaga przemieszczania się (skąd ja to znam!) z tą jednak różnicą, że ona rezygnując z własnego zajęcia, podróżuje wciąż za nim. Dzięki temu są nieustannie razem!
- Coś za coś – jak sami mówią. Kiedyś nie chcieli, bali się, robili karierę, a teraz jest już za późno. Ona nie może. Kilka lat temu uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Jechała bez pasów, a pędzący z naprzeciwka samochód zjechał z drogi i zderzyli się czołowo. Cudem uszła z życiem! Gdyby nie dobre duże auto, którym podróżowała, raczej nie miałaby szans. Wie, ile zawdzięcza lekarzom, którzy się nie poddali. Teraz jeździ na wózku, usunięto jej też nerkę i część narządów rodnych.
- To niesamowita osoba – powtarzam Karolowi i nie mogę się napatrzeć na Magdalenę. Nietypowa uroda, piękne oczy, niebanalne rysy twarzy! Mogłaby mieć wszystko! I miała! Grała w orkiestrze w filharmonii! Wciąż mogłaby to robić, gdyby nie praca Krzysztofa!
- Za bardzo go kocham – zwierza mi się kiedyś, gdy siedzimy w barze przy piwku! – Mogliśmy dalej podążać w nasze kariery, ale stwierdziłam, że ważniejsze jest dla mnie moje małżeństwo. Wówczas myślałam, że będę mogła grać w miastach, których zamieszkamy, ale okazało się to albo bardzo trudne albo niewykonalne. – Jedyne, co żałuję, to właśnie brak dzieci! To, że nie zdecydowaliśmy się na nie wtedy, kiedy mogliśmy! Ale chyba taka jest młodość! Staram się życie przyjmować z pokorą! I wyciągać dobrą kartę ze złej partii! Życie dało mi w kość, ale współczucie znajomych trwa krótko, potem każdy odchodzi do swoich problemów i nie ma czasu użalać się nad tobą! Miałam więc do wyboru dwie opcje. Pierwsza to rezygnacja ze wszystkich planów, z samej siebie, z własnych ambicji. Druga to walka o wszystko, o byt, o przetrwanie, o własne „ja”. I wybrałam opcję drugą!
- Jesteś silna – mówię
- Teraz już tak, ale nie myśl, że nie płaczę, że nie mam dni, kiedy wszystko wydaje mi się do dupy, kiedy nie mam ochoty żyć! Ale staram się z tym walczyć! Podróże z Krzysiem mnie wzmacniają! Ludzie w różnych regionach różnie patrzą na kalectwo! Nie zawsze cię przekreślają. Pięć lat temu, gdy już myślałam, że będę zdana tylko na męża, spotkałam pewnego człowieka, który napełnił mnie i Krzysztofa wiarą w to, że to, co niemożliwe, może się spełnić. Dzięki niemu zaczęłam pracować on-line! Dziś tworzę podkłady muzyczne do audiobooków, sama piszę, bo okazało się, że jestem w tym nie najgorsza, a nawet całkiem dobra. Współpracuję na stałe z kilkoma wydawnictwami, spotykam się ze studentami, działam w fundacji, która wspiera młode osoby po wypadkach! Jest tyle rzeczy do zrobienia! Przeprowadzki owszem, przeszkadzają w tym, ale z drugiej strony otwierają nowe możliwości i dają szansę na działanie w nowym miejscu!

wtorek, 4 stycznia 2011

ODCINEK 9 - WYJAZD?

ODCINEK 9

WYJAZD?

Jeszcze dwa dni i wyjeżdżamy. Blisko dwa miesiące spędziłyśmy z Basią we Włoszech. Kasia, Asia i Sylwia odwiedziły nas na dwa tygodnie i byłyśmy nawet kilka razy nad morzem. Ja byłam w tym czasie raz w Polsce, wówczas przyjechał tutaj Karol i opiekował się przez kilka dni Basią. Trudny to dla nas okres, bo spędzony zupełnie osobno. A teraz czekają mnie jeszcze kolejne miesiące bez niego. Ja wracam w czwartek o 17.00, a on wylatuje kilka godzin wcześniej. Jestem zła i wściekła, chce mi się krzyczeć i płakać. Jedyne, co sprawia mi radość, to coraz lepsze wyniki Basi i czekające na mnie w domu dziewczynki. Oj tęsknię za tym moim domkiem, bardzo.
- Poczta dla pani – mówi recepcjonista w hotelu. Dość dobrze po tym czasie posługuję się już włoskim. Jednak znajomość hiszpańskiego znacznie w tym pomaga. W szpitalu komunikuję się głównie po angielsku. Tak jest wygodniej, zresztą lekarz prowadzący doskonale zna ten język i nie sprawia mu problemu taki obcojęzyczny kontakt. Basia ma dzisiaj cały dzień zajęcia z rehabilitantem, więc ja mam wolne. Właśnie wróciłam od niej, zjadłyśmy śniadanie, a wieczorem wpadnę tam na kolację! Teraz z mapą Rzymu zamierzam zwiedzić kilka interesujących zakątków. Kilka tygodni temu poznałam polskiego przewodnika, który oprowadza wycieczki po Rzymie. Spotkałam się z nim dwa czy trzy razy na kawę. Dał mi informacje a propos najciekawszych miejsc, które niedostępne są dla zwykłych turystów. W wolnych dniach, taki jak ten, wybierałam się na przechadzkę i zwiedzałam te wszystkie tajemnicze kąty. Kamil w niezwykle ciekawy sposób opowiada o Rzymie, jest nim zafascynowany. Mną chyba też. Wniosek wysuwam na podstawie ilości sms-ów napisanych do mnie. Prawdziwa lawina. Że też mu się chce. Odpowiadam na co dwudziesty. I to tylko z grzeczności. Jednak chyba muszę przestać, bo po każdej wysłanej przeze mnie wiadomości, jego aktywność znacznie wzrasta.

A przecież ja mam Karola i bardzo go kocham. I tęsknię. I nie wyobrażam sobie życia bez niego. Choć to może przesadne stwierdzenie, bo przecież moje życie to niby razem z nim, ale jednak osobno. Ale co zrobić! Podobno takie czasy. Za chwilę dziewczyny pójdą na studia, a to też pochłania masę gotówki. Kasia coś przebąkuje o studiach w Stanach Zjednoczonych. Nie wyobrażam sobie, że moja mała córeczka wyjedzie tak daleko. Wolałabym, żeby została tutaj, gdzieś bliżej. Już może nawet nie w warszawie, choć to byłoby idealne, ale przynajmniej w Polsce. A z drugiej strony, szansa, zupełnie inne horyzonty. Nie chcę jej ograniczać, choć trzeba będzie nad tym jej wyborem konkretnie się zastanowić.

Sylwia chodzi podobno z Asią na pływalnię. Teraz, wędrując wąskimi uliczkami, łezka kręci mi się w oku. Jak chciałabym ją przytulić. Jak za nią tęsknię. Cieszę się, że już pojutrze będziemy już razem. Nie mogę się doczekać.

Potrzebuję kofeiny. Marzę o kawie. Takiej typowo włoskiej. Rewelacja po prostu! W przydrożnej kafejce, jakich tutaj pełno, siadam przy wolnym stoliku i rozkoszuję się wspaniałym aromatem. Zamawiam jeszcze ciastko. A co mi tam. Najwyżej pójdzie mi w biodra.
- Hej kochanie! – telefon Karola wyrywa mnie z myśli krążących po głowie
- Cześć!
- Co tam porabiasz?
- Właśnie siedzę w przytulnej kawiarence i podziwiam uroki miasta
- A kiedy będziesz w hotelu?
- Myślę, że za jakąś godzinę, może półtorej – pewnie chce zadzwonić na telefon stacjonarny, żebyśmy mogli dłużej porozmawiać. Trochę tych spraw przed jego wyjazdem jest do załatwienia.
- Ok. To daj znać jak będziesz.
- Jasne. Całuski!

Dobrze, że kupiłam włoską kartę. Karol dał mi jakiś stary telefon i przynajmniej nie muszę tracić majątku za roaming. Trzeba przyznać, że nasi operatorzy sprytnie wykorzystują możliwości zwiększenia przychodów z podróży zagranicznych swoich abonentów. A nam teraz rachunki wyraźnie wzrosły. Dobrze, że przynajmniej Karol ma służbowy telefon, za który płaci jego firma. A rozmowy (te niekomórkowe) są już coraz tańsze i można gadać godzinami. Pamiętam jak jeszcze byłam mała i ojciec mojej koleżanki z klasy i znajomy moich rodziców przychodził do nas w każdą sobotę i rozmawiał z żoną, która wyjechała jako pomoc domowa do Kanady. Sami telefonu nie mieli, umawiali się listownie albo z tygodnia na tydzień! A dzisiaj?! Internet stwarza naprawdę wiele możliwości! Nie wyobrażam sobie naszego życia bez niego. Zresztą, ja to pikuś w porównaniu z moimi dziećmi! Dla takiej Kaśki, Internet jest całym życiem. Brak sieci porównywalny jest z odcięciem ręki. Doskonale wiem, bo tylko coś nie działa w domu, zaraz, jako pierwsza, dzwoni na infolinię i zamawia gościa do usunięcia awarii. To rzecz, którą moje dziecko wykonuje bez proszenia! Z własnej inicjatywy! Samo! Aż niemożliwe! A jednak!!!!

Dłużej zszedł mi ten spacer. Do hotelu docieram prawie trzy godziny później. Wchodzę do pokoju, a tam bukiet kwiatów. Tulipany! Moje ulubione. W nich karteczka: „czekam w restauracji na rogu”. To pewnie Olek – ten przewodnik. A niech to! Muszę mu wyjaśnić, że nic między nami nie będzie! Lepiej teraz niż później, zanim zacznie robić sobie coraz większe złudne nadzieje. Wybiegam na ulicę i szybkim krokiem udaję się pod wskazany adres. Doskonale znam to miejsce, często jadam tam posiłki. Jestem nieco wkurzona i podenerwowana! Orientuję się, że zapomniałam zadzwonić do Karola! A niech to! Szlag! Zastanawiam się, czy nie wrócić i nie zadzwonić najpierw! Albo nie, lepiej pogadam teraz z tym całym Olkiem, a potem na spokojnie skontaktuję się z mężem.

Przeszukuję wzrokiem salę, ale nigdzie go nie widzę. Może już poszedł!? To chyba byłoby najlepsze wyjście! Na samym końcu, przy nakrytym stole dostrzegam znajomą twarz! Chwileczkę…. Przecież to nie żaden Olek!!!! To mój Karol!!! Co on tu robi! A jeśli spotka się z Olkiem!

- Cześć… - mówię wciąż z niedowierzaniem
- Cześć kochanie! Widzę, że dostałaś moją wiadomość! Cudownie wyglądasz!
- Yhm – wydaję z siebie niezrozumiałe dźwięki, jakbym wciąż nie wierzyła, że rozmawiam z nim twarzą w twarz
- Te tulipany doskonale pasują do twojej sukienki!
Ach to tak!!!! Teraz zagadka zaczyna się rozwiązywać! To od Karola te kwiaty! To po to dzwonił, żeby zrobić mi niespodziankę!!! I rzeczywiście mu się udało!
- Ale mnie zaskoczyłeś!
- Mam nadzieję, że się cieszysz? – pyta i patrzy na mnie słodko
- Nawet nie wiesz, jak bardzo! Już myślałam, że się nie zobaczymy przed wyjazdem!
- Nie wybaczyłbym sobie!
- Fantastycznie!!!! Nawet nie wiesz, jaką niespodziankę mi sprawiłeś – nie kryję zadowolenia!
- To co? Jemy coś, czy idziemy do twojego pokoju?
- Chyba nie jestem głodna – uśmiecham się do niego!

Kilka minut później lądujemy w łóżku i kochamy się bez opamiętania! Zasypiam wtulona w niego, a gdy się budzę, on nadal jest przy mnie! To jednak nie sen!!!! Kochamy się drugi raz, potem trzeci!

- Chyba musimy zrobić przerwę! Obiecałam Basi, że wpadnę do niej wieczorkiem – mówię i całuję go czule w usta
- Jasne! Pójdziemy razem!
- Ale się ucieszy!
- Mam nadzieję!
- Ale najpierw musisz o czymś wiedzieć!
- Ostatnia nasza rozmowa nie skończyła się dobrze, gdy zacząłeś od takich słów!
- Tym razem chyba będzie lepiej!
- To znaczy? – pytam i czekam na ciąg dalszy!
- To znaczy, że niespodzianki dopiero się zaczęły! Zmieniam plany! Teraz jedziemy do Basi, potem się pakujemy, a jutro rano lecimy na Kretę, na nasze wakacje! Tylko we dwoje!
- Przecież to niemożliwe! Co z Basią, co z dziewczynkami?
- Wszystko już załatwione
- Co z twoim wyjazdem? – nie przestaję mnożyć pytań
- Robimy tak! Wszystko już uzgodniłem z osobami najbardziej zainteresowanymi! Basia zostanie jeszcze tydzień w Rzymie u swojej koleżanki, Julii, którą poznała w szpitalu, a z którą się bardzo zżyły. Rozmawiałem już z jej rodzicami! Basię już odwiozłem do nich. Zjemy z nimi kolację, porozmawiamy!
- A leczenie?
- Przecież dzisiaj miała ostatnie zabiegi. Jutro miała wyjść ze szpitala. Lekarz zgodził się na przesunięcie terminu o jeden dzień.
- Ale…
- Kasia i Joasia pojechały do twoich rodziców! Oni już dawno chcieli zabrać dziewczynki, ale teraz trafiła się znakomita okazja!
No to teraz rozumiem, dlaczego dzisiaj nikt nie odbierał telefonu! Po prostu nikogo nie było w domu!!!
- Już kończąc! Sylwii, w podziękowaniu za nieocenioną pomoc, zafundowałem wakacje na Korsyce, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko…
- Przeciwko?? No coś ty!!! Jestem zaskoczona, że o tym pomyślałeś. Ale co z tobą? Co z twoim wyjazdem?
- Nie było łatwo, ale wymusiłem przesuniecie terminu wylotu o tydzień. Polecę tam prosto z Grecji. To właśnie jest jedyny mankament. Że ty będziesz musiała wrócić sama do Rzymu i z Basią przylecieć do Polski! Samolot macie już przebookowany.

Takie przeszkody i mankamenty to ja w życiu mogę mieć! Poproszę nawet o więcej!!! Wow! Czy to mój mąż!? Jestem ciągle w szoku! Ile to zachodu, ile przygotowań! Czyli jednak mnie kocha! Ja go też! Bardzo!!!!! Witajcie wakacje!!!!