wtorek, 4 stycznia 2011

ODCINEK 9 - WYJAZD?

ODCINEK 9

WYJAZD?

Jeszcze dwa dni i wyjeżdżamy. Blisko dwa miesiące spędziłyśmy z Basią we Włoszech. Kasia, Asia i Sylwia odwiedziły nas na dwa tygodnie i byłyśmy nawet kilka razy nad morzem. Ja byłam w tym czasie raz w Polsce, wówczas przyjechał tutaj Karol i opiekował się przez kilka dni Basią. Trudny to dla nas okres, bo spędzony zupełnie osobno. A teraz czekają mnie jeszcze kolejne miesiące bez niego. Ja wracam w czwartek o 17.00, a on wylatuje kilka godzin wcześniej. Jestem zła i wściekła, chce mi się krzyczeć i płakać. Jedyne, co sprawia mi radość, to coraz lepsze wyniki Basi i czekające na mnie w domu dziewczynki. Oj tęsknię za tym moim domkiem, bardzo.
- Poczta dla pani – mówi recepcjonista w hotelu. Dość dobrze po tym czasie posługuję się już włoskim. Jednak znajomość hiszpańskiego znacznie w tym pomaga. W szpitalu komunikuję się głównie po angielsku. Tak jest wygodniej, zresztą lekarz prowadzący doskonale zna ten język i nie sprawia mu problemu taki obcojęzyczny kontakt. Basia ma dzisiaj cały dzień zajęcia z rehabilitantem, więc ja mam wolne. Właśnie wróciłam od niej, zjadłyśmy śniadanie, a wieczorem wpadnę tam na kolację! Teraz z mapą Rzymu zamierzam zwiedzić kilka interesujących zakątków. Kilka tygodni temu poznałam polskiego przewodnika, który oprowadza wycieczki po Rzymie. Spotkałam się z nim dwa czy trzy razy na kawę. Dał mi informacje a propos najciekawszych miejsc, które niedostępne są dla zwykłych turystów. W wolnych dniach, taki jak ten, wybierałam się na przechadzkę i zwiedzałam te wszystkie tajemnicze kąty. Kamil w niezwykle ciekawy sposób opowiada o Rzymie, jest nim zafascynowany. Mną chyba też. Wniosek wysuwam na podstawie ilości sms-ów napisanych do mnie. Prawdziwa lawina. Że też mu się chce. Odpowiadam na co dwudziesty. I to tylko z grzeczności. Jednak chyba muszę przestać, bo po każdej wysłanej przeze mnie wiadomości, jego aktywność znacznie wzrasta.

A przecież ja mam Karola i bardzo go kocham. I tęsknię. I nie wyobrażam sobie życia bez niego. Choć to może przesadne stwierdzenie, bo przecież moje życie to niby razem z nim, ale jednak osobno. Ale co zrobić! Podobno takie czasy. Za chwilę dziewczyny pójdą na studia, a to też pochłania masę gotówki. Kasia coś przebąkuje o studiach w Stanach Zjednoczonych. Nie wyobrażam sobie, że moja mała córeczka wyjedzie tak daleko. Wolałabym, żeby została tutaj, gdzieś bliżej. Już może nawet nie w warszawie, choć to byłoby idealne, ale przynajmniej w Polsce. A z drugiej strony, szansa, zupełnie inne horyzonty. Nie chcę jej ograniczać, choć trzeba będzie nad tym jej wyborem konkretnie się zastanowić.

Sylwia chodzi podobno z Asią na pływalnię. Teraz, wędrując wąskimi uliczkami, łezka kręci mi się w oku. Jak chciałabym ją przytulić. Jak za nią tęsknię. Cieszę się, że już pojutrze będziemy już razem. Nie mogę się doczekać.

Potrzebuję kofeiny. Marzę o kawie. Takiej typowo włoskiej. Rewelacja po prostu! W przydrożnej kafejce, jakich tutaj pełno, siadam przy wolnym stoliku i rozkoszuję się wspaniałym aromatem. Zamawiam jeszcze ciastko. A co mi tam. Najwyżej pójdzie mi w biodra.
- Hej kochanie! – telefon Karola wyrywa mnie z myśli krążących po głowie
- Cześć!
- Co tam porabiasz?
- Właśnie siedzę w przytulnej kawiarence i podziwiam uroki miasta
- A kiedy będziesz w hotelu?
- Myślę, że za jakąś godzinę, może półtorej – pewnie chce zadzwonić na telefon stacjonarny, żebyśmy mogli dłużej porozmawiać. Trochę tych spraw przed jego wyjazdem jest do załatwienia.
- Ok. To daj znać jak będziesz.
- Jasne. Całuski!

Dobrze, że kupiłam włoską kartę. Karol dał mi jakiś stary telefon i przynajmniej nie muszę tracić majątku za roaming. Trzeba przyznać, że nasi operatorzy sprytnie wykorzystują możliwości zwiększenia przychodów z podróży zagranicznych swoich abonentów. A nam teraz rachunki wyraźnie wzrosły. Dobrze, że przynajmniej Karol ma służbowy telefon, za który płaci jego firma. A rozmowy (te niekomórkowe) są już coraz tańsze i można gadać godzinami. Pamiętam jak jeszcze byłam mała i ojciec mojej koleżanki z klasy i znajomy moich rodziców przychodził do nas w każdą sobotę i rozmawiał z żoną, która wyjechała jako pomoc domowa do Kanady. Sami telefonu nie mieli, umawiali się listownie albo z tygodnia na tydzień! A dzisiaj?! Internet stwarza naprawdę wiele możliwości! Nie wyobrażam sobie naszego życia bez niego. Zresztą, ja to pikuś w porównaniu z moimi dziećmi! Dla takiej Kaśki, Internet jest całym życiem. Brak sieci porównywalny jest z odcięciem ręki. Doskonale wiem, bo tylko coś nie działa w domu, zaraz, jako pierwsza, dzwoni na infolinię i zamawia gościa do usunięcia awarii. To rzecz, którą moje dziecko wykonuje bez proszenia! Z własnej inicjatywy! Samo! Aż niemożliwe! A jednak!!!!

Dłużej zszedł mi ten spacer. Do hotelu docieram prawie trzy godziny później. Wchodzę do pokoju, a tam bukiet kwiatów. Tulipany! Moje ulubione. W nich karteczka: „czekam w restauracji na rogu”. To pewnie Olek – ten przewodnik. A niech to! Muszę mu wyjaśnić, że nic między nami nie będzie! Lepiej teraz niż później, zanim zacznie robić sobie coraz większe złudne nadzieje. Wybiegam na ulicę i szybkim krokiem udaję się pod wskazany adres. Doskonale znam to miejsce, często jadam tam posiłki. Jestem nieco wkurzona i podenerwowana! Orientuję się, że zapomniałam zadzwonić do Karola! A niech to! Szlag! Zastanawiam się, czy nie wrócić i nie zadzwonić najpierw! Albo nie, lepiej pogadam teraz z tym całym Olkiem, a potem na spokojnie skontaktuję się z mężem.

Przeszukuję wzrokiem salę, ale nigdzie go nie widzę. Może już poszedł!? To chyba byłoby najlepsze wyjście! Na samym końcu, przy nakrytym stole dostrzegam znajomą twarz! Chwileczkę…. Przecież to nie żaden Olek!!!! To mój Karol!!! Co on tu robi! A jeśli spotka się z Olkiem!

- Cześć… - mówię wciąż z niedowierzaniem
- Cześć kochanie! Widzę, że dostałaś moją wiadomość! Cudownie wyglądasz!
- Yhm – wydaję z siebie niezrozumiałe dźwięki, jakbym wciąż nie wierzyła, że rozmawiam z nim twarzą w twarz
- Te tulipany doskonale pasują do twojej sukienki!
Ach to tak!!!! Teraz zagadka zaczyna się rozwiązywać! To od Karola te kwiaty! To po to dzwonił, żeby zrobić mi niespodziankę!!! I rzeczywiście mu się udało!
- Ale mnie zaskoczyłeś!
- Mam nadzieję, że się cieszysz? – pyta i patrzy na mnie słodko
- Nawet nie wiesz, jak bardzo! Już myślałam, że się nie zobaczymy przed wyjazdem!
- Nie wybaczyłbym sobie!
- Fantastycznie!!!! Nawet nie wiesz, jaką niespodziankę mi sprawiłeś – nie kryję zadowolenia!
- To co? Jemy coś, czy idziemy do twojego pokoju?
- Chyba nie jestem głodna – uśmiecham się do niego!

Kilka minut później lądujemy w łóżku i kochamy się bez opamiętania! Zasypiam wtulona w niego, a gdy się budzę, on nadal jest przy mnie! To jednak nie sen!!!! Kochamy się drugi raz, potem trzeci!

- Chyba musimy zrobić przerwę! Obiecałam Basi, że wpadnę do niej wieczorkiem – mówię i całuję go czule w usta
- Jasne! Pójdziemy razem!
- Ale się ucieszy!
- Mam nadzieję!
- Ale najpierw musisz o czymś wiedzieć!
- Ostatnia nasza rozmowa nie skończyła się dobrze, gdy zacząłeś od takich słów!
- Tym razem chyba będzie lepiej!
- To znaczy? – pytam i czekam na ciąg dalszy!
- To znaczy, że niespodzianki dopiero się zaczęły! Zmieniam plany! Teraz jedziemy do Basi, potem się pakujemy, a jutro rano lecimy na Kretę, na nasze wakacje! Tylko we dwoje!
- Przecież to niemożliwe! Co z Basią, co z dziewczynkami?
- Wszystko już załatwione
- Co z twoim wyjazdem? – nie przestaję mnożyć pytań
- Robimy tak! Wszystko już uzgodniłem z osobami najbardziej zainteresowanymi! Basia zostanie jeszcze tydzień w Rzymie u swojej koleżanki, Julii, którą poznała w szpitalu, a z którą się bardzo zżyły. Rozmawiałem już z jej rodzicami! Basię już odwiozłem do nich. Zjemy z nimi kolację, porozmawiamy!
- A leczenie?
- Przecież dzisiaj miała ostatnie zabiegi. Jutro miała wyjść ze szpitala. Lekarz zgodził się na przesunięcie terminu o jeden dzień.
- Ale…
- Kasia i Joasia pojechały do twoich rodziców! Oni już dawno chcieli zabrać dziewczynki, ale teraz trafiła się znakomita okazja!
No to teraz rozumiem, dlaczego dzisiaj nikt nie odbierał telefonu! Po prostu nikogo nie było w domu!!!
- Już kończąc! Sylwii, w podziękowaniu za nieocenioną pomoc, zafundowałem wakacje na Korsyce, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko…
- Przeciwko?? No coś ty!!! Jestem zaskoczona, że o tym pomyślałeś. Ale co z tobą? Co z twoim wyjazdem?
- Nie było łatwo, ale wymusiłem przesuniecie terminu wylotu o tydzień. Polecę tam prosto z Grecji. To właśnie jest jedyny mankament. Że ty będziesz musiała wrócić sama do Rzymu i z Basią przylecieć do Polski! Samolot macie już przebookowany.

Takie przeszkody i mankamenty to ja w życiu mogę mieć! Poproszę nawet o więcej!!! Wow! Czy to mój mąż!? Jestem ciągle w szoku! Ile to zachodu, ile przygotowań! Czyli jednak mnie kocha! Ja go też! Bardzo!!!!! Witajcie wakacje!!!!