czwartek, 10 marca 2011

ODCINEK 13 - NA SEN

ODCINEK 13

NA SEN

Moje ciało doskonale wtapia się w jego. Złączeni ze sobą wirujemy w rytmie miłosnych uniesień. Moje piersi pieszczone jego szorstkim językiem stają się coraz bardziej jędrne i wołają o więcej. Pośladki ocierają się o jego atletyczne uda, chłonę więcej a niżeli bym mogła. Pocałunki ogniste, pragnę go z każdą sekundą coraz bardziej. Błagam o więcej. Wymawiam jego imię, jakbym miała tym jeszcze bardziej przybliżyć go do siebie. Włosy opadają na jego twarz, czerwoną satynową pościel, czarne prześcieradło.

Jest gorąco. Mimo włączonej klimatyzacji, krople potu spływają po nas. Z wysiłku, z pożądania, z myśli szybszych niż wiatr. Koronkowa bielizna leży na miękkim dywanie, tuż koło łóżka. Miałam ją na sobie dosłownie kilka sekund. Podniósł moje ramiona i delikatnie, nie przestając całować, zdjął ze mnie różowy niemal przeźroczysty biustonosz. Całując zszedł niżej i w swoje białe zęby chwycił rąbek majtek i doprowadził je do samych stóp wywołując podniecenie na całym ciele. Moja skóra drży wciąż, a każdy skrawek ciała czeka na niego. Bawi się mną, każe czekać, czym jeszcze bardziej doprowadza mnie do szaleństwa, obłędu. Nie widzę jego twarzy, ale językiem poznaję smak ciała. Skóra jędrna, napięta na każdym mięśniu, widać efekty pobytu na siłowni. Mój brzuch, mimo że po trzech ciążach, prezentuje się nie najgorzej. Właśnie jego język penetruje obszary poniżej pępka. Chcę się z nim kochać, chcę go bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Pragnę go poczuć w sobie, zatracam się w pożądaniu.

W końcu jesteśmy zespoleni ze sobą. On delikatnie wsuwa się we mnie, czym sprawia mi nieziemską rozkosz. Odurzam się w bezkresie szczęścia. Kochamy się ze sobą jakby po raz pierwszy, jakby coś, co gdzieś wygasło nagle odżyło i wybuchło ze zdwojoną siłą. Kołyszemy się w rytmie niebiańskiej muzyki. Najpierw powoli, lekko, czule. Potem coraz szybciej, coraz mocniej. Delikatność przechodzi w ostry seks. Niczym przeciwnicy na ringu siłujemy się ze sobą. W kącikach oczu pojawiają się łzy wysiłku, łzy szczęścia, łzy spełnienia. Słyszę jego szybki oddech, przez mgłę widzę, jak wrok błądzi w otchłani, gdy finał przybliża się z każdą sekundą. Jestem dla niego. On dla mnie. Nikt już nas nie rozdzieli.

Ale miałam sen. Dobrze, że nie mówię, gdy śpię! Teraz, gdy już się obudziłam, aż zrobiłam się czerwona na samą myśl o nim! Skąd się takie sny biorą? Z podświadomości? Moim zdaniem, moja podświadomość nie miała zielonego pojęcia o takich rzeczach! Nigdy nie przypuszczałabym, że możliwe jest, abym coś takiego przeżyła. Owszem, czytałam o tym w książkach, czasami oglądałam w jakiś filmach po 23.00, ale żebym ja sama… uff…. A zatem…

Wiem, wiem, nie zaczyna się zdania od „a zatem”, ale ta sytuacja zwalnia mnie z poprawnej polszczyzny! Całe szczęście, że potrafię jeszcze logicznie myśleć i że mam chwilkę na dojście do siebie, zanim dziewczynki wstaną.

Ciekawe jednak, że bohaterem tego snu nie był Karol. Nie wiem kto, ale to na pewno nie był mój mąż. Kurcze… dziwnie się czuję… tak jakoś… Niespełniona? Zawstydzona? Spragniona?

- Mamo, moja bluzka jest cała w farbie – Basia przynosi do sypialni swoje ubranie, które wczoraj przyszykowała do szkoły i tym samym sprowadza moje ciało do pionu. Ciało i umysł. Sen ulotnił się tak szybko jak przyszedł. Pozostało po nim tylko wspomnienie, do którego wracam biorąc prysznic. Czekam z utęsknieniem na wieczór, aby móc sobie przypomnieć każdy ułamek minionej nocy. Gdzieś tam wewnątrz mnie istnieje gorące pragnienie, by sen powrócił. Bym znowu mogła zaznać podobnych pragnień, pożądań, uwzniośleń. Przynajmniej w wirtualnym świecie. Ciekawe odkąd mi to wystarcza? Masakra!!!

Ale po porannej kąpieli przyszedł dzień jak co dzień. Tyle że deszcz za oknem ustał i możemy się nacieszyć ostatkami lata! Dziewczyny niemal spóźnione wypadają z domu i biegiem podążają do szkoły. Opiekunka zadzwoniła, że będzie 10 minut później, bo jakaś kolizja na Marszałkowskiej spowodowała kilometrowe korki, a ona akurat dzisiaj wybrała się autem (a nie jak codziennie – autobusem). Czyli w związku z tą niteczką spóźnień, ja też będę w pracy po czasie. Właśnie miałam dzwonić, żeby się usprawiedliwić (dyrektorka przyjmuje spóźnienia, ale właśnie tylko te zgłoszone) (jakby to zawsze dało się zgłosić), gdy Sylwia zapukała do mnie do domu.

- Wymieniają nam dzisiaj okna na klatce schodowej w bloku. Czy mogę u ciebie przeczekać tę męczarnię i huki nieziemskie? Muszę przygotować raport, a w tych warunkach nie mogę się skupić. Tłuką się od 6 rano i przed 22 nie zamierzają przestać.

- Jesteś moją wybawczynią – rzucam się jej na szyję i śląc w przelocie buziaki, jednocześnie zakładając szpilki, tłumaczę całą sytuację. Dość zawile, bo chyba nic nie rozumie, sądząc po jej wzroku. – Zadzwonię z drogi – dorzucam i wybiegam na ulicę!

- Po co ty się tak męczysz, gdy Karol tyle pracuje – krzyczy za mną, a ja uśmiecham się do niej z dwóch pięter niżej (winda za wolno jedzie w godzinach szczytu! – Warszawa ;) !!!)

Do biblioteki docieram 10 minut przed czasem, co mi się nieczęsto zdarza! Paradoks?! Tych dzisiaj nie brak u mnie!

Praca jak praca. Mija dość szybko, bo w związku z nadejściem nowego roku szkolnego, pojawiają się tłumy nadgorliwych dzieciaków chcących jak najszybciej przeczytać zadane lektury! I tak, jeśli 30 % z nich wciąż w maju czy w kwietniu będzie odwiedzała naszą placówkę, to będzie istny cud! Na studentów to jednak można liczyć! Niezawodnie dwa razy w roku (przed zimową i letnią sesją) pojawiają się niczym mrówki faraonki i otaczają bibliotekę i wszystkie wolne w niej miejsca, ze wszech stron.

O siedemnaste jestem wykończona i marzę tylko o wyciagnięciu nóg (oczywiście w niedosłownym znaczeniu) przed telewizorem! No i może, jakby ktoś podał mi obiad! To byłby full wypas!

W domu nikt nie otwiera. Nie wiem, co jest grane, a moja wyobraźnia sięga zenitu! Rozumie się, że w samych niepozytywnych teoretycznych wydarzeniach, które mogły się wydarzyć! Otwieram drzwi i dopiero po obejrzeniu wszystkich pokoi dostrzegam na stole kartkę:

Poszłam z dziewczynkami na spacer. Obiad w piekarniku, jeszcze ciepły. Całujemy. Sylwia &Girls Co.

Czyli jednak cuda?? Co ja zrobię, jak ziści się teraz ten sen!!!???