poniedziałek, 10 stycznia 2011

ODCINEK 10 - TO NIE SEN TO JAWA cz.1

ODCINEK 10

TO NIE SEN TO JAWA

Wakacje. Wakacje. Wakacje. Nie mogę w to uwierzyć. Już czwarty dzień jesteśmy na wymarzonym i długo oczekiwanym urlopie. Każdego dnia budzę się i nie mogę uwierzyć swojemu szczęściu! Cały czas boję się, że to tylko mój najpiękniejszy sen. Ale nie! To jawa! Hurra!

Dziewczynki dzwoniły dzisiaj rano. Ogromnie zadowolone z pobytu i dziadków. Rozpieszczane poza wszelkie granice, więc nie ma się co dziwić. Ciekawe, jak później wrócą do codziennego, normalnego trybu! Ale o to będę się martwiła później. Do Baśki dzwoniliśmy wczoraj. Nie miała czasu rozmawiać, tak była zajęta plotkami ze swoją koleżanką! Przyjęłam to za oznakę, że szczęśliwa! I o to chodzi! Bo ja także szczęśliwa!!! I to jak!!! Bardzo!!! Ogromnie!!!!

Codziennie wstajemy około dziewiątej, idziemy na pyszne śródziemnomorskie śniadanie, potem baseny, plaża! Wczesnym popołudniem zbieramy się leniwie na lunch, a po nim staramy się zwiedzać, choć nie zawsze nam to wychodzi! Po takim męczącym okresie preferujemy zdecydowanie taki ospały tryb życia! Wieczorem, po pysznej i zazwyczaj za obfitej kolacji (czuję już powiększające się „boczki”) rezygnujemy z zorganizowanych zabaw i udajemy się do naszego apartamentu! Pijemy winko, fundujemy sobie romantyczne kąpiele w wannie pełnej piany i świeczkami wokół, czasami idziemy so salonu SPA i korzystamy z usług wykwalifikowanej kadry rozkoszując się masażem lub kąpielą w czekoladzie.
Będę to dobrze wspominała! To było nam potrzebne! I dopiero teraz zauważam jak bardzo!

Mój mąż mnie rozpieszcza! Na każdy kroku, na okrągło! Czasami dziwnie się czuję, bo zupełnie nieprzyzwyczajona jestem do takiej troski o moją osobę! Kiedyś tak… owszem… ale to „kiedyś” to było bardzo dawno temu!

Nawet sny mam wesołe! I jakoś ta rozłąka przestaje mi się wydawać najgorszą rzeczą na świecie! Czasami może warto poświęcić się, żeby potem móc zaznać takich przyjemności i naprawdę poczuć, że mąż cię kocha i wiele dla niego znaczysz. Bo czy takie rozwiązanie nie jest lepsze niż życie codzienne, niby razem, a jednak osobno, prawie się nie spotykając, tworząc osobne światy, z osobnymi bohaterami!

Poznajemy różnych ludzi! Z jedną parą wyraźnie się zaprzyjaźniliśmy! Nieco starsze od nas małżeństwo! Bezdzietne. Oboje pochodzą z Polski, z tym że ona ma obywatelstwo amerykańskie. Obecnie mieszkają w Turcji. Jego praca wymaga przemieszczania się (skąd ja to znam!) z tą jednak różnicą, że ona rezygnując z własnego zajęcia, podróżuje wciąż za nim. Dzięki temu są nieustannie razem!
- Coś za coś – jak sami mówią. Kiedyś nie chcieli, bali się, robili karierę, a teraz jest już za późno. Ona nie może. Kilka lat temu uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Jechała bez pasów, a pędzący z naprzeciwka samochód zjechał z drogi i zderzyli się czołowo. Cudem uszła z życiem! Gdyby nie dobre duże auto, którym podróżowała, raczej nie miałaby szans. Wie, ile zawdzięcza lekarzom, którzy się nie poddali. Teraz jeździ na wózku, usunięto jej też nerkę i część narządów rodnych.
- To niesamowita osoba – powtarzam Karolowi i nie mogę się napatrzeć na Magdalenę. Nietypowa uroda, piękne oczy, niebanalne rysy twarzy! Mogłaby mieć wszystko! I miała! Grała w orkiestrze w filharmonii! Wciąż mogłaby to robić, gdyby nie praca Krzysztofa!
- Za bardzo go kocham – zwierza mi się kiedyś, gdy siedzimy w barze przy piwku! – Mogliśmy dalej podążać w nasze kariery, ale stwierdziłam, że ważniejsze jest dla mnie moje małżeństwo. Wówczas myślałam, że będę mogła grać w miastach, których zamieszkamy, ale okazało się to albo bardzo trudne albo niewykonalne. – Jedyne, co żałuję, to właśnie brak dzieci! To, że nie zdecydowaliśmy się na nie wtedy, kiedy mogliśmy! Ale chyba taka jest młodość! Staram się życie przyjmować z pokorą! I wyciągać dobrą kartę ze złej partii! Życie dało mi w kość, ale współczucie znajomych trwa krótko, potem każdy odchodzi do swoich problemów i nie ma czasu użalać się nad tobą! Miałam więc do wyboru dwie opcje. Pierwsza to rezygnacja ze wszystkich planów, z samej siebie, z własnych ambicji. Druga to walka o wszystko, o byt, o przetrwanie, o własne „ja”. I wybrałam opcję drugą!
- Jesteś silna – mówię
- Teraz już tak, ale nie myśl, że nie płaczę, że nie mam dni, kiedy wszystko wydaje mi się do dupy, kiedy nie mam ochoty żyć! Ale staram się z tym walczyć! Podróże z Krzysiem mnie wzmacniają! Ludzie w różnych regionach różnie patrzą na kalectwo! Nie zawsze cię przekreślają. Pięć lat temu, gdy już myślałam, że będę zdana tylko na męża, spotkałam pewnego człowieka, który napełnił mnie i Krzysztofa wiarą w to, że to, co niemożliwe, może się spełnić. Dzięki niemu zaczęłam pracować on-line! Dziś tworzę podkłady muzyczne do audiobooków, sama piszę, bo okazało się, że jestem w tym nie najgorsza, a nawet całkiem dobra. Współpracuję na stałe z kilkoma wydawnictwami, spotykam się ze studentami, działam w fundacji, która wspiera młode osoby po wypadkach! Jest tyle rzeczy do zrobienia! Przeprowadzki owszem, przeszkadzają w tym, ale z drugiej strony otwierają nowe możliwości i dają szansę na działanie w nowym miejscu!