środa, 26 października 2011

ODCINEK 39 - LEKCJA GEOGRAFII

Żałuję.

„Żałuję” to chyba najlżejsze określenie tego, co się stało, tego, co zrobiłam ze swoim życiem i zdrowiem. Dopiero teraz, po kilku miesiącach dociera do mnie, jaka byłam głupia i naiwna. Jak łatwo wciągnęłam się w gierki, które z pozoru nieszkodliwe, mają wpływ na całe moje życie.

Po pierwsze strata Kuby. Nie mógł znieść tego mojego odchudzania. Mówił, że się zmieniłam, że mnie nie poznaje, że nie chce, żebym była jak Michalina i jej banda. Odsuwaliśmy się od siebie. Ja byłam coraz bardziej zapatrzona w Miśkę, a on coraz bardziej w Monikę. To mnie tym bardziej dopingowało do tego, żeby się jeszcze więcej odchudzać i pokazać Kubie, jaka ze mnie laska.

Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Trafiłam do szpitala, a moje wyniki z badania krwi okazały się fatalne. Zajął się mną doktor Maciej. Super lekarz. Pomagał mi przez to przejść, zapisałam się na terapię psychiatryczną, chodzę na nią regularnie i rzeczywiście pomaga. Pani Anastazja uświadomiła mi, jak bardzo niezdrowe odchudzanie, potem bulimia czy anoreksja wykańczają nie tylko fizycznie człowieka, ale też niszczą jego psychikę, burza kontakty ze społeczeństwem, oddalają od bliskich, a w rezultacie prowadzą do osamotnienia, szukania pocieszenia w czterech ścianach.

Kolejną sprawą jest moje zdrowie. Mam anemię. Muszę bardzo uważać na to, co jem, kiedy i w jakich ilościach. Często mdleję, tracę przytomność. Podstawą diety jest wszystko, co zawiera dużo żelaza.
No i moje zęby. Przez to, że tak często wymiotowałam, szkliwo się zniszczyło i weszła próchnica. Chodzę więc co tydzień do stomatologa, który boruje mi dziurę po dziurze. Oczywiście bez znieczulenia. Ja znieczuleń nie biorę! Mam w nosie! Chcę wiedzieć, co baba tam mi robi w zębie, a nie siedzieć jak otępiała, a potem czekać aż zejdzie opuchlizna z policzka. Pod tym względem jestem podobna do mamy! Tata nie dość, że rzadko chodzi do dentysty, to podczas ostatniej wizyty chciał znieczulenie na sam „przegląd” uzębienia.
Nie mówię już o żołądku i innych takich wewnętrznych organach. Wpędziłam się w niezłe gówno. I to na własne życzenie! Ale teraz muszę się uporać z tym całym bałaganem. Moja piaskownica i moje zabawki. Mama mi pomaga, wspiera. Częściej ze sobą rozmawiamy. Wpuściłam ją trochę do mojego życia, do którego od dawna nikt poza Asią nie miał wstępu. Nie ufam ludziom. Boję się porażki i zranienia. Dlatego często jestem takim odludkiem. Dobrze czuję się sama ze sobą, gdy rysuję, gdy tworzę.

Marzę o architekturze. Chciałabym projektować wnętrza. Teraz cały wysiłek wkładam w to, żeby dostać się na studia. Chodzę na kursy rysunku, uczę się historii malarstwa. Mam nadzieję, że się dostanę. To moja wielka szansa. Wreszcie pokażę wszystkim, na co mnie stać. Może rodzice będą ze mnie dumni.Bardzo bardzo bardzo bardzo bym chciała.

- Kaśka! – Oliwia szepce mi podczas matmy do ucha. Siedzi za mną w ławce, a ten sposób komunikacji sprawdza się w szkolnych salach od lat – Idziesz z nami do kina po szkole?
- Mam korki o 18 – piszę jej wiadomość w zeszycie i podnoszę go do góry
- Do osiemnastej się wyrobimy!
- Zatem ok.! – kolejny wpis do zeszytu

- Dziewczyny, proszę o spokój. Jeśli chcecie czymś podzielić się z całą klasą, to bardzo proszę – geografica nie pozwala sobie na takie zagrania na jej lekcji. – A może któraś z was ma zamiar zaprezentować się przed tablicą. Zawsze możemy sprawdzić wasz zasób wiadomości

Z doświadczenia wiemy, ze lepiej się nie odzywać, pozwolić się jej wygadać, a na końcu przeprosić.

- Gdyby tak wszyscy rozmawiali na lekcji, od czegóż byłyby przerwy. Czy dla was przerwy są za krótkie? – chwila milczenia, które tylko z pozotu jest bezpieczne. – No proszę, odpowiedzcie mi, czy przerwy dla was są za krótkie na to, żeby się wygadać? Nie licząc oczywiście spotkań po szkole, smsów, telefonów, gadu-gadu, facebooka i innych takich. A czy ktoś z was napisał ostatnio jakiś list? Szkoda, że ta tradycja zanika. Dla was liczy się tylko internet. Tam zdobywacie znajomości, tam dyskutujecie, tam się ze sobą spotykacie. Nie zapominajcie jednak o przebywaniu ze sobą, rozmowie w cztery oczy. Bo czego wy nauczycie wasze dzieci? Jak będziecie z nimi się porozumiewać? Fakt, w internecie można znaleźć dosłownie wszystko, ale nie można przestać czytać książek, gazet. Choć podobno w dzisiejszych czasach elektroniczne wersje sprzedają się dużo lepiej. Tak samo audiobooki. Oczywiście, to nic złego. Rozumiem ten postęp technologiczny i sama z niego korzystam, mimo że uważacie mnie za starą i spróchniałą. No nie patrzcie tak na mnie! Wiem, że tak jest. Też kiedyś byłam w waszym wieku i przepaść między mną a nauczycielami wydawała się nie do pokonania. Chcę wam tylko uświadomić, że postęp technologiczny nie może zastąpić wszystkiego. Relacji, spotkań, szczerej rozmowy, kreatywnej dyskusji, dotyku i ciepła, w końcu miłości. Takiej prawdziwej, a nie zero-jedynkowej.

Cała klasa siedzi w bezruchu. Słuchamy ze zdziwieniem. Geografica taka inna niż zwykle. Otworzyła się na nas, powiedziała więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Krytykuje, ale rozsądnie. Wow. Respect. Po minach kolegów widzę, że też to „kupili”.

- A kto z was nie ma konta na facebooku? – zapytała po chwili. – No proszę, podnieście ręce.

Dwie dłonie w górze. Paweł i Kuba. Mój Kuba. To znaczy teraz Kuba Moniki.

- Dwie osoby. Zdradzicie nam powody waszej nieobecności na najbardziej znanym portalu społecznościowym.

- Mi zablokowało się konto – przyznał szczerze Paweł. – Brat mi zrobił psikusa, zmienił hasło i mail i skasował mój profil. A nowego nie miałem czasu jeszcze założyć, bo to było w ten weekend.
- No cóż – nauczycielka nie była najwyraźniej mega zadowolona z tej odpowiedzi – plus za szczerość. W dzisiejszym świecie szczerość jak na lekarstwo. Stąd doceniam. A ty Kuba? – zwróciła się do mojego byłego a obecnego Moniki chłopaka.
- Ja nie założę. Nie potrzebuję. Nie utożsamiam się z tym nurtem. Nie chcę, żeby ktoś wkradał się w moją prywatność. I nie mam też potrzeby podglądania ani obserwowania innych. Konta na naszej-klasie też nie miałem. Ale to, że nie mam to nie znaczy, że neguję. Jednak każdy ma prawo wyboru. Ja zazwyczaj wybieram odwrotnie niż wszyscy, co oczywiście jest utapieniem dla mojej mamy.

Zaczęliśmy się śmiać, lecz tak naprawdę Kuba urósł w naszych oczach. Fakt jest faktem, przeciwstawia się, brnie czasem pod prąd, tworzy sobie niezależne ścieżki. Jest pewien tego, co robi i co mówi. Komu mówi i ile mówi. Jest oryginalny, ale nie dlatego, żeby tym się „wylansować”. Nie lubi stereotypów, „owczego pędu”, pogoni za czymś, co jest akurat modne i „na czasie”. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Teraz dopiero zrozumiałam, o co w tym chodzi.

Ta lekcja była niesamowita. Babka z geografii okazała się człowiekiem. I to człowiekiem, który nas urzekł, którego polubiliśmy. Polubiliśmy mimo tego, że na sam koniec zrobiła nam „pięciominutówkę”, z której wszyscy dostaliśmy „pały”.

A po szkole zamiast do kina poszliśmy do kawiarni. I rozmawialiśmy. Dyskutowaliśmy, czasem łagodnie, czasem bardziej ostro. Ale o ważnych dla nas kwestiach. Nie było Michaliny z ekipą. Kuba nas coraz bardziej zaskakiwał. Dojrzałością, światopoglądem innym od milionów nastolatków, odwagą reprezentowania swoich poglądów.

- Mogę cię odprowadzić? – zapytał, gdy już wychodziłam
Skinęłam głową, zgadzając się, a moje serce biło coraz szybciej.

wtorek, 25 października 2011

FACEBOOK - LUBIĘ TO :)

Jeśli lubisz Niebieską Tasiemkę, kliknij "Lubię To" na profilu na Facebook :)

http://www.facebook.com/pages/Niebieska-Tasiemka/172469499449547

środa, 19 października 2011

ODCINEK 38 - MAMA

Tydzień do powrotu Karola. I co? Znowu zaczniemy być kochającą się rodzinką? Jakby tego pół roku nie było? Jakby życie się nie zmieniło? Doskonale funkcjonujemy (albo prawie doskonale) jako rodzina bez męża (lecz jednak z jego zarobkami). A teraz znowu będzie trzeba poprzestawiać na nowo to, co udało się zbudować. Najpierw uczymy się życia bez męża i ojca, a potem życia z nim.

Cieszę się, że jest weekend. To był męczący tydzień. Nasza firma działa coraz lepiej. Jeszcze dużo do doskonałości, ale są pierwsze zlecenia, co Kornelia traktuje jako dobry znak. Zastanawia mnie, skąd u niej taka niezłomna wiara, że to wszystko się uda. Wolę jednak nie pytać. Ja swój pesymizm chowam głęboko pod łóżko i staram się czerpać jak najwięcej z jej energii i zapału. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby nie ona, nie miałabym tyle siły, samozaparcia, woli walki, że to wszystko byłoby wielkim fiaskiem, albo nigdy by nie powstało. Wysyłałabym więc dalej swoje cv czekając, aż ktoś się zlituje nad bibliotekarką z doświadczeniem. Gdybym skończyła studia medyczne, prawnicze, finansowe to co innego. A bibliotekoznawstwo? Średnio pożądany kierunek na rynku pracy. Ale przynajmniej dla ludzi oczytanych i inteligentnych.

Oczy mi się dzisiaj zamykają. Chcę iść spać i marzę o łóżku. Zastanawiam się, czy od razu się położyć, czy jeszcze wejść pod prysznic. Z chęcią zrobiłabym tylko to pierwsze, ale nie lubię kłaść się do łóżka bez kąpieli. Obsesja? Być może. Na szczęście niegroźna. Dużo bardziej niebezpieczną jest Daniel. Obsesja? Zakochanie? Zauroczenie? Jakkolwiek bym tego nie nazwała, objawy są takie same. Drżenie ciała, niespokojne myśli, zamglony wzrok, strach i radość jednocześnie, namiętność i pożądanie.

Kocham Daniela. I kocham Karola. Czy można kochać dwóch facetów jednocześnie? Wiem, że moja miłość do Daniela niszczy wiele, a jeszcze więcej może dopiero zniszczyć. Staram się szukać pozytywnych stron, ale jakoś nie potrafię być obiektywna. Brnę więc dalej w moją zakazaną cudowną i niebezpieczną przygodę. Wiem, że za chwilę ona się skończy, będzie bardziej ograniczona, mniej dostępna.

- Babcia – z przedpokoju dało się słyszeć dzwonek do drzwi, a potem okrzyk moich latorośli!
- Babciu, nie mówiłaś nic, że przyjeżdżasz?
- Zostaniesz u nas?
- Przywiozłaś nam coś?
- A ile zostaniesz?
- A jesteś sama?
- Czym przyjechałaś?
- Mama nic nie mówiła, że będziesz u nas!
- A wiesz, że tatuś wraca w następnym tygodniu!
- A Basia dostała okres! Babciu, co to jest ten okres? Ja też chcę dostać. Czemu ja nie dostaję nic tylko Basia – to głos mojej Asiulki
- A ja już jestem w domu! Na razie nie idę do szpitala! Przytyłam dwa kilo!
- A wiesz, że mama ma nową pracę? Jest teraz… Basia, jak to się nazywa… a… już wiem…Batman
- Nie Batman osiołku, a biznes woman – Basia poprawia Asię, która ostatnio gada jak najęta
- A wiesz, że będę miała chomiczka. Za niedługo mam urodziny i to będzie mój prezent
- Ciocia Sylwia miała do nas wczoraj przyjść, ale jej nie było. Chyba gdzieś wyjechała. Tęsknię za nią.
- A ja mam w szkole zajęcia z baletu – to Basia
- A ja uczę się hiszpańskiego – to Kasia
- A ja zaczęłam chodzić na basen – to Kasia
- A ja mam tańce w przedszkolu – to Asik
- A mama chodzi na atetik – znowu Asik
- Aerobik – poprawia ją Kasia

Jestem pewna, że moje dzieci skutecznie potrafią zamęczyć przekrzykiwaniem, przemądrzaniem, informacjami i pytaniami. Postanowiłam pomóc mojej rodzicielce w walce z trzema potworkami, które nie przestają mówić.

- Cześć mamuś! Co za niespodzianka! – mówię i przeciskam się przez grono jej wiernych fanek, żeby ją uścisnąć!
- Cześć córcia! Mam kilka dni wolnego, to postanowiłam was odwiedzić. Dzwoniłam do ciebie wczoraj wieczorem, ale było zajęte.

To fakt, gadałam z Danielem długo długo - myślę sobie, ale do niczego się nie przyznaję. Już jestem perfekcjonistką w pomijaniu tego tematu. Czyli omijaniu prawdy. Ciekawe czy omijanie prawdy jest mniejszym grzechem niż kłamstwo.

- Więc postanowiłam, że tak czy siak przyjadę i ci trochę pomogę. Siedzisz tu samiutka i nie masz się na kim wesprzeć
- Babciu, mama ma nas – mówi rezolutnie moja najmniejsza pociecha.
- No tak tak! – jakże mogłabym o was zapomnieć!
- A wiecie! Mam coś dla was!
- Prezenty!!! – krzyczy tylko Asia, ale oczy świecą się radośnie u całej trójki

Dwie godziny później, gdy już rozpakowywanie niespodzianek, ściskanie, gadanie o wszystkim i o niczym, przytulanie i przekrzykiwanie wzajemne ustało, dzieciaki poszły do sklepu po kilka rzeczy do kolacji, a ja zrobiłam herbatę i z kubkami w rękach usiadłyśmy z mamą w kuchni.

- Wreszcie chwila spokoju
- Mam cudowne wnuczki.
- Oj tak, potrafią zagadać człowieka.
- A co u ciebie?
- Skąd to pytanie?
- A mama nie może spytać córki, co u niej?
- Chodzi mi o formę pytania – oficjalna i sztywna, zazwyczaj jesteś bardziej bezpośrednia.
- Wydaje ci się – mama się uśmiecha dziwnie i wiem, że to nie chodzi tylko o zwykłe nieformalne zapytanie
- Raczej nie. Kogo jak kogo, ale ciebie znam od urodzenia.
- Ok. Zapytam wprost. Kim jest Daniel?

Uuu. Skąd ona wie o Danielu? Robi się niebezpiecznie. Bardzo niebezpiecznie. Poczułam, jak pali mi się grunt pod nogami. Ścisk w żołądku, nerwowy ścisk. W głowie szum.

- Skąd to pytanie?
- Zaczynasz się powtarzać.
- Mamo, nie przekomarzaj się ze mną!
- To dlaczego się tak denerwujesz?
- Bo nie wiem, o co ci chodzi – mówię lekko podniesionym głosem
- Pamiętasz, jak odwiedziłaś mnie w ubiegły piątek z dziewczynkami?
- A dlaczego miałabym nie pamiętać?
- Poszłyście na spacer
- No i? Zawsze przecież chodzimy – jestem trochę niemiła, ale to ze zdenerwowania
- Zostawiłaś telefon na stole. W międzyczasie przyszło na niego blisko 10 smsów od niejakiego „Daniela” oraz były dwa połączenia nieodebrane. Nie chciałam być wścibska, ale komórka tak długo wibrowała na stole, że poszłam ją wyciszyć i wówczas zobaczyłam, kto dzwoni. Potem był sms za smsem. Oczywiście żadnego z nich nie przeczytałam. Byłam wręcz pewna, że to dotyczy pracy, w końcu piątek jest dniem roboczym. Potem wróciłyście, a ty czytając wiadomości, które otrzymałaś zrobiłaś się czerwona na twarzy. I w ogóle jesteś ostatnio taka…. jakby to powiedzieć…. bardziej zadowolona z życia. Co jest sprzeczne z tym, że nie ma męża przy tobie i niedawno straciłaś pracę.

Byłam w szoku, jak dobrze mnie zna. Jak mnie wyczuła. Ze zwykłych obserwacji. Jest dobrą matką. Czy ja tak dobrze znam moje córki, czy umiałabym coś takiego zauważyć.

- Daniel jest kolegą. Poznałam go w bibliotece, gdy jeszcze tam pracowałam. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie musisz mi zdradzać szczegółów kochanie. Chcę tylko być pewna, że wiesz, co robisz, że w nic złego się nie pakujesz.
- Nie, to nic złego. Chyba nie – kogo jak kogo, ale własnej mamy nie potrafię kłamać.
- Pamiętaj, że masz rodzinę. Jesteś mamą i masz cudowne dzieci i dobrego męża. W życiu jest tak, że raz jest lepiej a raz gorzej. Dzięki temu, że jest źle, dostrzegamy i doceniamy później te dobre chwile.
- Wiem mamuś, wiem. Czasami czuję się taka zagubiona, nie wiem, co robić, w którą stronę iść. Brakuje mi Karola. A teraz, kiedy ma przyjechać, boję się jego powrotu. Nie wiem, czy coś między nim a Sylwią się nie wydarzyło. Od czasu powrotu z Australii, mało się ze sobą kontaktujemy, prawie w ogóle.
- Wiem. Rozmawiałam z Sylwią. Zadzwoniła do mnie i poprosiła o spotkanie. Martwi się o ciebie, ale czuje też, ze wyrosła między wami bariera, mur nie do zburzenia.
- Ja się odcięłam. Ona też. Jakoś nie potrafimy się porozumieć.
- A zależy ci na tej przyjaźni.
- Sama nie wiem – powiedziałam, choć wiem, że tak naprawdę ogromnie mi jej brakuje. Kornelia po części ją zastąpiła, ale to co innego. Mur wyrósł nie tylko od strony Sylwii, ale także i mojej. Nie potrafiłabym jej powiedzieć o Danielu, a z drugiej strony czuję, że coś ją łączy z Karolem.

Rozmawiałyśmy z mamą jeszcze długo. Gdy szłam spać, napisałam wiadomość do Sylwii: „może się spotkamy”. Odpisała: „jasne”.

środa, 12 października 2011

ODCINEK 37 - TULIPANY

Kasia wciąż w szpitalu. Odwiedzam ją codziennie. Noszę posiłki, które o dziwo chce jeść, gazety i książki, które pochłania w zawrotnym tempie. Rozmawiamy. Wreszcie. Raz bardziej raz mniej udane próby. Ale to już coś. Postęp. Idziemy do przodu. Małymi kroczkami. Inaczej się nie da. Doktor Maciej wziął ją pod swoją opiekę. To niezwykły specjalista, wspaniały lekarz i dobry człowiek. Ma podejście do dzieci. Dużo rozmawia z Kasią, namówił ją na współpracę z psychologiem szpitalnym, pokazuje jej, jakie skutki niesie za sobą niewłaściwe odżywianie.

Dzień wypełniony mam po brzegi. Wyprawienie dziewczynek do szkoły i przedszkola, potem wizyta u Kasi, poszukiwania lokalu na biuro i dopinanie spraw związanych z firmą, potem znowu do Kasi, jazda po dziewczynki, zakupy, obiad i tak upływa dzień. Czasem razem z Asią i Basią jedziemy do szpitala. Wówczas jest dużo śmiechu i zabawy. Cieszę się widząc je wszystkie uśmiechnięte i zadowolone. Szczęśliwe i radosne. Zapominam wówczas o całym świecie. One są dla mnie wszystkim.

Wieczorem zasypiam na kanapie. W domu bałagan, ale nie mam siły go posprzątać. Jutro przychodzi pani Halinka. Ogarnie więc wszystko, a my przestaniemy się potykać o przeróżne rzeczy leżące na podłodze.

Dzisiaj muszę posiedzieć dłużej. Mam przygotować wniosek o dofinansowanie. Jak ja nie cierpię takiej papierkowej roboty. Ale co zrobić. Możemy zyskać kilkadziesiąt tysięcy złotych na uruchomienie firmy, a to już coś. Łatwiej zacząć.

Plus w tym wszystkim taki, że nie muszę rozsyłać wszędzie swoich cv, a już nawet wizja mnie samej jako przedsiębiorcy nie jest taka straszna.

W telewizji nie ma nic ciekawego. Same seriale albo jakieś średnio interesujące filmy. Za godzinę Kuba Wojewódzki. Postanawiam, że wtedy zrobię sobie kolację i obejrzę program. W miarę go lubię. Choć wszystko zależy od gości, jakich ma u siebie. Czasem totalni kretyni, a czasem naprawdę fajne osoby. I program wtedy i bardziej interesujący i jakiś taki inteligentniejszy.

Owijam się kocem i z kubkiem kakao siadam na kanapie. Stukam powoli w mój laptop. Klik. „1 nowa wiadomość” – wyświetla komunikat mój program pocztowy.

OD: Daniel
DO: Ala
DATA: 19.04.2011 21.30
TEMAT: tulipany

Czy muminki lubią tulipany?

Ucieszył mnie ten e-mail od niego. Od czasu pamiętnej nocy, gdy wracając nad ranem ze szpitala kazałam pojechać taksówkarzowi pod jego mieszkanie i gdy po chwili chciałam uciec, a on nagle mnie objął, przytulił i zaniósł do swojego królestwa, od tamtego czasu nie widziałam się z nim. Prawie nie kontaktowaliśmy się ze sobą. On wyleciał znowu na tydzień do Stanów, a ja pochłonięta byłam innymi sprawami.

Odpisuję

OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 21:36
TEMAT: Re: tulipany

A lubią lubią


Klik. Kolejna wiadomość.

OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 21:37
TEMAT: Re: Re: tulipany

Otwórz więc drzwi

Co? Mówię sama do siebie. Mimochodem jednak wstaję i idę do przedpokoju. W tym momencie ktoś dzwoni do drzwi. Otwieram, Kurier z bukietem różowych tulipanów. Jest ich tam chyba ze sto. Odbieram. Podpisuję co trzeba i otwieram liścik.

„Chciałbym spać teraz w krainie Muminków. D.”

OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 21:45
TEMAT: RE: Re: Re: tulipany

A co to za prezenty po nocach?

Klik.

OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 21:47
TEMAT: niespodzianki

Słyszałem, ze muminki oprócz tulipanów lubią niespodzianki.

Wow! Jestem w szoku! Naprawdę! Nie pamiętam, by ktokolwiek kiedykolwiek dał mi taki bukiet! Chyba są w nim tulipany z całej kwiaciarni!

OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 21:49
TEMAT: Re: niespodzianki

Oj tak. Bardzo.

OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 21:59
TEMAT: przytulenie

Wtuliłbym się w ciebie
Na kilka dni
Niezależnie
Beztrosko
Być tylko dla siebie i

Żyć tak jak chcemy
Jak pragniemy
Patrzeć na siebie czule
Mieć czas na kilka wtuleń


No proszę proszę! Nie znałam Daniela z tej strony. Boże! Co ja robię?! W jaki związek ja się wciągam! Przecież to wszystko jest farsą. Komediodramatem. A jednak… jednak kocham go. I chcę być z nim.

OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 22:20
TEMAT: Re: przytulenie

A ja…
Oparłabym swą głowę na twym ramieniu
Moje włosy otuliłyby twą szyję
Łzy szczęścia cichutko spłynęłyby na nas

I tak
Spragnieni siebie
Słuchalibyśmy najpiękniejszej muzyki
Która utuliłaby nas
I pozwoliła na bezpieczny cichy sen

Delikatnie głaskałbyś moje włosy
A moje usta spoczęłyby na twoich

Magia pocałunku
Cud miłości

A potem
Gdy sen już odpłynie
Będziemy się kochać w białej pościeli

Będziesz pieścił moje piersi
A ja okryję twą twarz pocałunkami
Przenikając do wnętrza siebie
Unosząc się na wyżyny miłości
Będziemy tylko dla siebie
Trwali w marzeniach nierzeczywistych


Kolejny klik.
- Szybki jest - pomyślałam, a potem zobaczyłam mail od Kornelii. Cholera! Projekt! Niech to szlag! Kwiaty, maile zupełnie oderwały mnie od pracy.

OD: Kornelia
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 22:21
TEMAT: wniosek

I jak tam ci idzie?

OD: Ala
Do: Kornelia
DATA: 19.04.2011 22:23
TEMAT: Re: wniosek

Dostałam bukiet tulipanów od D. Nie mogę się skupić na wniosku. Prawdę mówiąc zupełnie o tym zapomniałam. Już biorę się do pracy.

OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 22:24
TEMAT: Re: Re: przytulenie

Wow! Jeszcze bardziej cię kocham. I pragnę. I kocham. Pragnę. Kocham. Pragnę. Kocham.


OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 22:56
TEMAT: ??

Dlaczego milczysz? Coś się stało?


OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 22:59
TEMAT: Re: ??

Kornelia upomina się o moją część wniosku o dofinansowanie.

OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 23:02
TEMAT: Re: Re: ??

A to już nie przeszkadzam

OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 23:05
TEMAT: Re: Re: Re: ??

Nie przeszkadzasz. Rozpraszasz 

OD: Daniel
Do: Ala
DATA: 19.04.2011 23:08
TEMAT: Re: Re: Re: Re:??

Uwielbiam cię rozpraszać. I uwielbiam Cię.


OD: Ala
Do: Daniel
DATA: 19.04.2011 23:15
TEMAT: kocham cię

:)


Klik. Tym razem sms.

„Kocham cię mamuś. Wiem, że mi się uda. Nam się uda. Twoja Kasia. P.S. Czy możesz mi przynieść jutro pączka z tej cukierni na rogu? Tego z bitą śmietaną?”

środa, 5 października 2011

ODCINEK 36 - 112

Uwielbiam smak kawy z mlekiem o poranku. Promyki wiosennego słońca wesoło zapukały do mojej sypialni. Za cztery tygodnie przylatuje Karol. Już tak niewiele czasu zostało. Z jednej strony się cieszę, z drugiej to takie dziwne – po pół roku nieposiadania męża znowu będę go miała. Życie, które doskonale funkcjonuje bez niego po raz kolejny będziemy zmieniać i dopasowywać do nowej rzeczywistości.

Dziewczynki są podekscytowane. Nie mogą się doczekać. Nawet Kaśka odzyskała trochę energii. Odkąd chodzimy na terapię indywidualną do lekarza zajmującego się problemami osób z bulimią i anoreksją, stała się osowiała i smutna. Zamknęła się w sobie. Cierpi na wspólnych posiłkach, trudno z nią porozmawiać. Ode mnie się odcięła, od Basi też. Najlepszy kontakt ma z Asią. Często ją do siebie przytula, często śpi z nią w nocy. Chyba przy niej czuje się bezpieczna.

Kasia to ciężki temat. Martwię się o nią a niewiele mogę jej pomóc. Wspieram póki co, kocham, jestem przy niej na tyle na ile ona mi pozwala. A pozwala na niewiele.

- Mami! Mami! – ciszę w domu przerywa pisk Asiulki. Wybiega z pokoju siostry. Na jej małej buźce maluje się przerażenie. Jest przestraszona, a z oczek leją się łzy.
- Kochanie! Co się stało – pytam próbując zachować spokój
- Kasia, Kasia – mój maluch wskazuje na pokój siostry
- Boże! – wykrzykuję i lecę we wskazanym kierunku.

Na podłodze leży moja córka. Nieprzytomna. Nie wiem jak długo. Sprawdzam puls. Żyje. Dziękuję Bogu. Szukam komórki. W końcu na stacjonarnym telefonie wystukuję numer 112. Tłumaczę kobiecie, która odebrała, co się stało. Podaję adres. Modlę się o jak najszybsze pojawienie się ambulansu. Niech mi ktoś pomoże!

Asia płacze w kącie pokoju. Zwinięta w kłębuszek nie chce przeszkadzać. Przywołuję ją ręką do siebie. Szybko przychodzi i wtula się we mnie. Uratowała siostrę. Gdyby nie ona, pewnie nie znalazłabym tak szybko Kasi. Dzielny maluszek.

Wydaje mi się, że mija wieczność, zanim przyjeżdżają lekarze. Nie udało mi się ocucić mojej córki. Lekarze działają szybko i sprawnie. Zastrzyki, tlen, rurki. Mnóstwo sprzętu, lekarstw, igieł, pustych fiolek.

Zabierają ją do szpitala. Akurat w międzyczasie, gdy znoszą ją do karetki, przybiega Kornelia, z którą umówiłam się wczoraj i od godziny miałam być na spotkaniu z prawnikiem.

- Co się dzieje. Nie przyszłaś, nie odbierałaś telefonu. Co z Kasią?
- Straciła przytomność. Możesz zostać z Asią? Albo wziąć ją i przyjechać do szpitala. Ja pojadę z nimi – mówię i pokazuję na znikających w windzie lekarzy.
- Jasne jedź! Weź portfel i dokumenty. Mogą być potrzebne.
- I nic się nie martw – dodaje! – Ja się tu wszystkim zaopiekuję.- cała Kornelia.

Zbiegam po schodach w dół. Przeskakuję po 3- 4 stopnie. W ostatniej chwili wskakuję do ambulansu. Na sygnale jedziemy do szpitala. Tak bardzo się boję. Moja córeczka nie otwiera oczu, lekarze nieustannie coś przy niej robią. Nie wiem, o co chodzi. Ufam im. Nic innego mi nie pozostaje. Wierzę, że wiedzą, co robią i że uratują moje dziecko.

Zadają mi pytanie o choroby, uczulenia, niepokojące symptomy. Odpowiadam chaotycznie, szybko, nerwowo . Mylę się, powtarzam. To wdaję się w szczegóły to uogólniam. Mówię o anoreksji, o bulimii, o spotkaniach w szkole, o utracie wagi. Informuję o tabletkach, które ostatnio brała jak złapała ją grypa, o wizycie w Australii, o lekach, których nie toleruje. Dodaję informacje o uczuleniu na orzechy i kakao. Jak mówię to przynajmniej nie zadaję zbędnych pytań. Czas płynie niby szybko a jednak powoli. Dojeżdżamy do szpitala w niecałe 10 minut. Każda z minut ciągnie się okropnie. Pokonaliśmy zakorkowane miasto przedzierając się pasami zieleni.

Potem wszystko dzieje jak w filmie „Ostry dyżur”, tylko szpital troszkę mniej przyjemny, ale za to lekarze przyjaźnie nastawieni. Walczą o moją córkę, a to najważniejsze.

Gdy lekarz pozwala mi zobaczyć Kasię, jestem po kilku kubkach kawy z automatu. Serce wali mi jak młot. Nie wiem czy bardziej ze zdenerwowania czy z ilości kofeiny, którą w siebie wlałam.

- Pani córka odzyskała przytomność. Zrobiliśmy jej wszystkie badania oraz rezonans magnetyczny. Nie widzimy żadnych zmian w mózgu. Niepokojące są natomiast wyniki krwi – mówi doktor Maciej, co odczytuję na jego plakietce.
- To znaczy? – pytam zaniepokojona
- Pani córka ma wykończony organizm. Niemal wszystkie wskaźniki odstają od normy. Zbadamy jej jeszcze żołądek i jelita. Jej przełyk jest wypalony przez kwas żołądkowy, co wskazuje na częste wymioty. Wspominała pani, że córka miała problemy z bulimią.
- Tak, jest pod opieką lekarza psychologa, który specjalizuje się w tym zakresie.
- Córka straciła przytomność, bo jej organizm odmówił posłuszeństwa. Jak już powiedziałem, jest skrajnie wykończony. Oprócz pomocy psychologicznej, musi być pod nadzorem lekarzy.
- Myślałam, że już nie wymiotuje, pilnujemy ją…
- Wymiotowała na kilka minut przed tym zanim wszystko się stało.
- Niemożliwe! – nie wierzę temu, co mi mówi! Przecież byłam w domu! Nie wierzę albo nie chcę! Dlaczego?? Dlaczego to spotyka moje dziecko? Do jasnej cholery! Czy życie nie może być czasami prostsze?

Długo jeszcze rozmawiam z doktorem Maciejem. Zatrzymuje Kasię na tydzień na oddziale. Mogę ją codziennie odwiedzać. Gdy żegnam się z nią, widzę jej podkrążone oczy, zapadnięte policzki. Przy swoich 165 cm waży jedynie 42 kg. Jest blada a jej skóra sucha, odwodniona, pozbawiona minerałów i witamin.

- Mamusiu przepraszam… - szepce mi do ucha, gdy siadam przy jej łóżku. – Nie wiedziałam, że to aż tak. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie mogę. Pomóż mi błagam!

To słowa, na które tak długo czekałam. Modliłam się o to, żeby mi w końcu zaufała, żeby dała sobie pomóc. Do tej pory każdą wyciągniętą rękę odrzucała. Odtrącała i mnie i wszystkich innych. Zamknęła się w sobie nie pozwalając wejść nikomu do środka. Tylko Asia przedostawała się jakąś mysią dziurką.

- Przepraszam mamuś! – jeszcze raz powtarza – Pomożesz mi? – pyta, a jej oczy błagalnie spoglądają na mnie
- Kochanie! Oczywiście! I ja i tatuś i dziewczynki. Wszyscy ci pomożemy. Jesteśmy dla ciebie i z tobą. Tyle na ciebie czekałam. Kocham cię i jesteś dla mnie wszystkim.
- Nie chcę sobie zniszczyć życia. Już zniszczyłam. Nie mam chłopaka, skrzywdziłam was. Zobacz jak wyglądam. Chciałam być szczuplejsza, a wyglądam okropnie.
- Kasiu, damy radę. Zobaczysz – mówię i głęboko w to wierzę! Damy radę! Na przekór wszelkim trudnościom i przeciwieństwom. – Najważniejsze, żebyś ty chciała.
- Chcę mamuś!
- Ufasz mi córeczko?
- Tak. Tak.
- Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.

Gdy wychodzę ze szpitala, na dworze świta. Zadzwoniłam wcześniej do domu. Kornelia wzięła dziewczynki do siebie. Nie chce mi się wracać do siebie. Proszę taksówkarza, żeby zatrzymał się na Placu Trzech Krzyży. Snuję się sama pustymi ulicami Warszawy. Myśli krążą wokół. Nie mam na sobie kurtki, więc szybko robi mi się zimno.

Wsiadając ponownie do taksówki podaję adres Daniela. Gdy ląduję pod jego domem, wcale nie jestem pewna, czy chcę tam wejść. Czy to nie przez te moje miłosne gierki moja córka ma teraz takie problemy. Obwiniam siebie. Szukam przyczyny i nie potrafię znaleźć.

Brak mi odwagi, by wejść na górę. Odwagi i chęci.

Odwracam się na pięcie i wykręcam numer taksówki. Nagle ktoś obejmuje mnie z tyłu i rozpoznaję Daniela. Znam na pamięć jego zapach i dotyk.
- Nie wejdziesz na górę? - pyta
- Nie wiem – odpowiadam – nie wiem, czy powinnam.