wtorek, 24 maja 2011

ODCINEK 17 - WYJAŚNIENIA

ODCINEK 17

WYJAŚNIENIA

- Alicja? – zapytał po chwili, gdy wciąż siedziałam oparta o niego, a jego ręka zaczepiła się gdzieś w okolicach mojego pępka!

- Tak?

- Jak myślisz? O co tu w ogóle chodzi? Przecież masz męża, dzieci?

- No właśnie. Niby tak. To znaczy… tak. Wiem. Ale jakoś nie jest mi głupio. Nie czuję wyrzutów sumienia.

- A co by było, gdyby ktoś nas teraz zobaczył? Gdyby zobaczył nas Karol? Dziewczynki?

- Myślę, że nie obyłoby się bez poważnej rozmowy. Ale w sumie nie robimy nic złego.

- Niby tak. Ale z drugiej strony, coś między nami się wytwarza, coś, co ciężko powstrzymać.

- Chyba też to czuję.

- Jak dowiedziałem się o Justynie, przyrzekłem sobie, że nigdy nie dam się wplątać w związek, który niszczy dwoje ludzi. A na pewno krzywdzi jedno z nich. Udawało mi się to do czasu, aż spotkałem ciebie. Kurcze! Tak bardzo chciałbym cię pocałować, zabrać do sypialni, kochać się z tobą.

Heh. Już to przeżyłam. Tyle że we śnie.

- Ale wiesz… nie ma połowicznych zdrad. Każda, w mniejszym lub większym stopni jest okropna, każda wpieprza się w nieswoje regiony. Każda burzy pewien spokój, wiarę i zaufanie. A to najtrudniej odbudować.

- Wiesz, mogłabym się w tobie zakochać

- Ja już się zakochałem. Weszłaś w moje życie cichutko jak myszka, ogrzałaś je swoim ciepłem, wypełniłaś pustkę, która wydawało się, jest niemożliwa do wypełnienia.

- Chciałabym ci powiedzieć, że możemy być razem, że resztę życia pragnę spędzić z tobą, ale….

- No właśnie. Masz swoje życie. Całkiem fajne życie

- Fajne choć samotne

- Ale masz na kogo czekać. A to już coś.

- Może. Choć czekanie nie jest chyba moją mocną stroną.

- Ale przecież kochasz Karola?

- Tak, kocham. Ale jest coś takiego, co przyciąga mnie do ciebie, co powoduje, że zupełnie nie myślę przy tobie o nim. Jakby to były dwa osobne, nie związane ze sobą światy. Moje deja vu.

- Ale koniec końców, każdy z nas musi obudzić się w swoim życiu. Wrócić do niego. Rozegrać swoją partię już wylosowanych kart.

- A nie można mieć dwóch światów. Jednego z tobą. Drugiego z nim, z nimi.

- Jasne, że można. Pytanie tylko, jak długo dasz radę tak ciągnąć.

- Myślę, że sprostałabym zadaniu

- Tak uważasz?

- Jestem tego niemal pewna

- Ok. A co by było, gdyby oni się dowiedzieli o mnie. O twoim drugim świecie?

- Nie wiem.

- A ja myślę, że wiem. Załamałoby im się wszystko. Całe życie. Cała wiara w to, co najpiękniejsze. Nadzieja na wspólną przyszłość gdzieś by uleciała. A ty. Rozdarta między dwoma mężczyznami, wybrałabyś jego. Bez zastanowienia. Bo go kochasz. I byłabyś mu to winna. I dzieciom.

- Ale przecież nie robimy nic złego.

- Nawet jakby nie było między nami seksu, to fakt, że pokochałabyś mnie, że twoje myśli rozwiane byłyby między dom rzeczywisty a świat stworzony ze mnie, że spotykalibyśmy się, że nasze dłonie i usta spotykałyby się ze sobą, że pisalibyśmy do siebie potajemne smsy, dzwonilibyśmy do siebie, gdy nikogo nie będzie wokół, to myślisz, że to nic złego.

- Sama nie wiem

- A gdyby Karol coś takiego robił z jakąś kobietą. Jakby w jego życiu był ktoś poza tobą.

Uuuu. Ukłuło. Zadziałało. Trafiło. Nie można kochać na dwa fronty, nie można żyć w dwóch światach. Nie można kochać dwóch mężczyzn, bo siłą rzeczy któregoś z nich ranimy.

- Cholera, jakie to wszystko trudne. Beznadziejne.

- Takie jest życie Alicjo z krainy czarów! – powiedział i przytulił.

Delikatnie głaskał po policzku. Pocałował w czoło. Boże! Jak ja pragnęłam jego bliskości, jego ciepła, takich rozmów. Uzmysłowiłam sobie, że seks wcale nie jest nam potrzebny. Wystarczy, żeby tutaj siedział. Potrzebuję jego czułości. Takiej nigdy nie zaznałam od Karola.

- Pójdę już

- Nie, proszę, nie chodź! Zostań.

- Alicja! Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał zostać, obudzić się i spojrzeć na twoją twarz, wypić z tobą gorące kakao w łóżku. Mógłbym nawet wyściubić nos spod kołdry i skoczyć po świeże bułeczki na śniadanie. Ale… no właśnie… jest to ale… świat, który nie należy do nas, życie które nie jest nam dane. Za późno, za wcześnie, nie w porę. Właśnie chyba tak. Nie w porę.

- Najgorsze, że wiem, że to co mówisz to święta prawda, że masz rację, jednak twój rozsądek doprowadza mnie do wściekłości

- Jeszcze kiedyś będziesz się cieszyła, że właśnie tak postąpiliśmy.

- Taak?

- Tak, zobaczysz Alu

- Ok. – powiedziałam, a w kącikach oczu pojawiły się łzy.

- Nie smuć się. Nie chcę sprawiać ci przykrości. Ale wierz mi. Kiedyś już przez to przechodziłem. Zawarłem pakt. Nie chcę go łamać. Nie chcę niszczyć twojego życia. Nie chcę go zmieniać!

Już je zmieniłeś! – niemal wykrzyknęłam, ale powstrzymałam się, bo nie chciałam go wystraszyć!

- Dobrze. Rozumiem. A nawet jeśli nie chcę rozumieć, bo tak łatwiej, mimo wszystko łatwiej…

- Słuchaj! Zróbmy tak. Teraz pójdę, ale wrócę rano. Na śniadanie. Kupię bułki. Będziemy mogli jeszcze pogadać, a przynajmniej nie ryzykujemy. Bo jednak domyślam się, jak to wszystko mogłoby się skończyć.

- No powiedz coś – stara się przerwać moje milczenie

- Ale co? Nie wiem co? – pytam głupio

- A może lepiej nic nie mów. Przecież wszystko wiemy – i dotknął palcem moich ust, jakby nie chciał, żeby jakieś słowa popłynęły jeszcze dzisiejszego wieczora. Pocałował mnie w policzek i wyszedł.

W głowie wszystko wirowało. Nie chciało mi się spać. Nie wiedziałam, jak mogłabym zasnąć. W kłębku myśl, w natłoku zdarzeń, pragnień, w marzeń niespełnieniu. Z jednej strony dumna z siebie, z drugiej tak ogromnie zła, żeby nie powiedzieć brzydko. Kurcze, taki fajny facet, taki czuły, taki niesamowity i dał mi kosza! Siet!!!!

Zasnęłam w końcu. Jakieś dwie godziny później, gdy zużyłam dwie tony chusteczek płacząc za dwoma facetami. Za Danielem i za Karolem. Bo mi głupio się zrobiło, że on tak tam sam siedzi, a ja tutaj za jego plecami w jego, w naszym domu.


Obudziłam się o 10. Wzięłam prysznic i sprzątnęłam mieszkanie. Godzinę później dzwonek do drzwi.

- Wstawiłaś wodę na kawkę? Bułeczki już są – i objął mnie na przywitanie.

sobota, 14 maja 2011

ODCINEK 16 - MIŁE PORANKI

ODCINEK 16 – MIŁE PORANKI

Wtulona w jego ramiona budzę się, gdy pierwsze promienie słońca przedzierają się do sypialni. Marzyłam o takim poranku od dawna. Nie myślę o Karolu, nie miotają mną wyrzuty sumienia, nie chce mi się tłumaczyć z tego, co zaszło poprzedniego wieczora. Dziewczynki na długim weekendzie u babci, ja miałam zamiar wypocząć. Mam dość ostatnich kłótni przez telefon z moją drugą połówką, która swój i tak długi pobyt zagranicą chce jeszcze przedłużyć. Na kolejne trzy miesiące (to znaczy tak mi powiedział). Co w sumie daje nam pół roku. Jego argument o lepszych pieniądzach (mam to w nosie), o szansie w karierze (to mam jeszcze gdzieś indziej) w ogóle mnie nie przekonuje, a nawet więcej – odstrasza i odciąga. Brrr. Ja chcę mieć męża, który przytuli, poogląda ze mną fajny film, zrobi herbatę, a nie męża, który zorientowany na swoją karierę jest w stanie spędzić sam kilka miesięcy. Co mi daje to, że przyjedzie na święta! Wow! Aż jeden tydzień! Mam się czuć wyróżniona? He He! Dobre sobie! Pieprzę to! Mam dość! I nie zamierzam stać wtulona w kącie pokoju i czekać na jego decyzje o naszym życiu. Jeśli oczywiście to „nasze” jeszcze istnieje. Bo szczerze mówiąc to bardzo wątpię. Osobiście nie chce mi się walczyć o coś, czego sensu zupełnie nie widzę. A odległość między Polską a Australią, gdzie teraz ma lecieć mój mąż, jest stanowczo za duża.

I tak to właśnie, w przypływie mega złości, gdy już na nic, poza rzucaniem garnkami o ścianę, nie miałam ochoty, zadzwonił Daniel. Zapytał, czy nie mogłabym mu pożyczyć książki, o której kiedyś wspominałam, że mam ją w swoich domowych zbiorach.

- Jasne, nie ma sprawy – powiedziałam do słuchawki

- A czy mógłbym po nią jutro wpaść, wiem, że to weekend, ale jest mi bardzo potrzebna, a bez niej nie poruszę się z moją pracą o przodu.

- Jasne, jak chcesz możesz przyjechać nawet teraz. Jestem w domu.

I przyjechał. Przywiózł chińszczyznę na kolację. Zapaliłam w kominku, bo lubię w takie jesienne wieczory ogrzać swoje plecy ciepłem ognia.

Siedzieliśmy na podłodze i gadaliśmy o sprawach tych ważnych i tych zupełnie nieistotnych. Coś krążyło w powietrzu. Może to wino, które otworzyliśmy? Może ta muzyka Sade, która sączyła się z odtwarzacza? Może to ja? A może on? A może wszystko razem? Kto tam wie? Ciężko powiedzieć.

W każdym razie, nawet nie wiem kiedy, on mnie objął, a może ja tak blisko niego usiadłam. Nie wiem, nie pamiętam szczegółów, mimo że wracałam do tego momentu tysiące, a może nawet miliony razy. Chciałam go odtworzyć w myślach, przypomnieć sobie, zapamiętać na zawsze, ale nie mogłam. Nie wiem, czy to on dotknął mojego brzucha, gdy delikatnie podwinęła mi się koszulka, czy to ja oparłam swoje kolano na jego? Nie wiem, czy to moja głowa pierwsza spoczęła na jego ramieniu, czy to jego ręka najpierw otoczyła mnie i przyciągnęła do siebie. W każdym bądź razie tak zostaliśmy – przytuleni do siebie, zespoleni. I siedzieliśmy tak godzinę lub dwie.

Nie wiem, po jakim czasie spotkały się nasze usta. On swoimi wargami muskał moją szyję, a ręką gładził moje włosy.

- Uwielbiam cię bez granic. Uwielbiam i pragnę – szepnął do ucha i zdjął ze mnie bluzkę.

Nie broniłam się. Byłam jego. Było w nim to coś, co sprawiło, że poddałam mu się całkowicie. I bardzo tego chciałam. Pożądałam go, chciałam skosztować każdego skrawka jego ciała, poczuć, jak smakuje, usłyszeć, jak prosi o więcej. Chciałam, aby nasze ciała stały się jednością, a on zdobywał mnie kawałek po kawałku, aż osiągniemy pełnię szczęścia i wyzwolimy naszą rozkosz.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Sypialni mojej i Karola, ale w tym momencie nie było to w ogóle istotne, nie miało żadnego znaczenia. Położył w czystej pościeli i rozebrał do końca. Powoli, nie spiesząc się, zdjął spodnie. Nie przestawał całować. Jego język pieścił mój brzuch. Gdy z niemałą wprawą zdjął mi biustonosz, zaczął dotykać moich piersi. Ekscytacja wzięła górę nad rozumem. Niecierpliwie czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Palcami brodziłam po jego ciele, poznawałam i zapamiętywałam tak dokładnie, jak tylko potrafiłam. Całowaliśmy się w wirze namiętności, a nasze języki spijały soki pożądania. Zapytał, czy chcę się z nim kochać. Odparłam jednym skinieniem głowy. Wszedł we mnie delikatnie, powoli. Nasz taniec miłości dopiero się rozpoczynał. Fantastycznie to chyba mało powiedziane. Było rewelacyjnie! Jak nigdy dotąd. Najpierw spokojnie, bez pośpiechu. Potem szybko, ostro, aż osiągnęliśmy to, czego pragnęliśmy.

- Jesteś niesamowita – powiedział i pocałował mnie znowu

- Ty też – odrzekłam. Na nic więcej nie miałam siły.

- A może wspólna kąpiel?

- Czemu nie – zaśmiałam się przekornie.

Pod prysznicem raz jeszcze oddaliśmy się miłosnemu uniesieniu. Jak dzieciaki, którym ktoś wyjaśnił prawidła seksu. Tyle że doświadczenie robi swoje. Pewnego rodzaju wstrzemięźliwość przez ostatni okres, również. Nie mieliśmy sobie równych. Nie czuliśmy zmęczenia. Nic się nie liczyło.

Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Czułam bicie jego serca. To było najważniejsze.

Zrobiło mi się bardzo zimno. Poruszyłam się i zorientowałam się, że śpię przed kominkiem. Moja głowa spoczywa na ramieniu Daniela. Hallo! Co tu się dzieje? A gdzie sypialnia? Gdzie nasz wieczór.

- Ale szybko zasnęłaś – rzekł Daniel nie przestając głaskać moich włosów

- Tutaj? – zapytałam zdziwiona

- Tutaj, tutaj – uśmiechnął się i przytulił mnie mocno

- Aha! Śniło mi się coś zupełnie innego!

- A co, jeśli można wiedzieć

- Hmm. Myślę, że to pozostanie na razie moją małą tajemnicą